sobota, 12 stycznia 2013

Epilog.

-Nathan, weź śniadanie!-wykrzyczałam do mojego osiemnastoletniego syna.
-Taa jasne. A tak apropo dzisiaj na kolację wpadnie do nas Maddie.
-Jasne, oczywiście.
-Wiesz może co porabia twoja siostra?
-Jak schodziłem na dół stała przed garderobą i klnęła w niebo głosy.
-Przecież spóźni się do szkoły.
-Mi to mówisz. Dobra, ja lecę. Podjadę po Maddie i wrócę po Jade. Pa.-pocałował mnie w policzek.
-Nathan.
-Co?
-Kanapki.
-Dzięki, Kocham cię mamo.-pokiwał i zaraz po tym usłyszałam trzask drzwi a potem odgłos silnika jego jeep'a.
-Dzień dobry rodzinko.-wszedł do kuchni poprawiając swoją koszulkę.-A gdzie wywiało młodego?
-Już nie tak młodego. Na kolacji będzie Maddie.
-Ooo. Czyżby ktoś tu się zakochał?
-Na pewno nie ja. Nie umiem ponownie.-pocałowałam go delikatnie tak jak kiedyś za pierwszym razem. Skierowałam się schodami na górne piętro.
-I jak? Znalazłaś coś do szkoły?
-Może być?-wyszła z garderoby i obróciła się.
-Jak dla mnie jesteś najładniejsza na całym świecie.
-Wiem, ale to nie ty dzisiaj masz dwumiesięcznicę związku. Nawet tego nie komentuj.
-Nie będę. Macie prawo się spotykać.-na jej jasnej cerze (tak jak u Perrie) pojawiły się rumieńce.
-Mamo...
-Słucham skarbie?-podeszłam do niej bliżej i odgarnęłam jasny kosmyk włosów.
-Ja się chyba zakochałam.-powiedziała niepewnie, jakbym ją miała za to skarcić.
-Miłość nie wybiera.-przytuliłam ją do siebie, a po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy radości, że los ofiarował mi taką ukochaną córkę.
-Bardzo mi przypominasz twoją matkę Jade. Wyglądem jak i charakterem. Pamiętam jak bardzo byłyśmy ze sobą zżyte.
-Jak długo się przyjaźniłyście?
-Krótko, bo zaledwie kilka miesięcy, ale wiedz, że ja jak i twój tata oraz nasi przyjaciele bardzo ją lubiliśmy. Była zabawna, szczera ale również bardzo przyjacielska i pomocna. Zupełnie jak ty.
-Kocham cię mamo.-wtuliła się we mnie mocniej, a ja w nią.
-Ja ciebie też Jade.
-No dobra, bo mi się tusz rozmarze.
-Mi też. Koniec czułości.
-Jade, Max już przyszedł.-blondynka wyszła na korytarz i wychyliła się przez poręcz na głos ojca.
-A Silver?
-Tak, czekamy na was w kuchni.
-Dobra.-wróciła do pokoju, książki, które jeszcze przed chwilą leżały porozrzucane na łóżku wrzuciła do torby i zarzuciła ją na ramię. Obie zeszłyśmy na dół.
-Hey skarbie.-podeszła do wysokiego i szczupłego bruneta i pocałowali się na powitanie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki.-podeszła do niższej od niej brunetki.
-Hej.-powitała ją radośnie i pocałowały się na przywitanie.
-Dobra, my będziemy się zbierać.
-Nathan czeka za wami pod domem.
-Pa mamo, pa tato.-obradowała nas buziakami i cała ich trójka wyszła  domu. Ja i Zayn stanęliśmy w drzwiach domu spoglądając na ich wesołą gromadkę wsiadającą do samochodu.
Pokiwaliśmy im, a oni radośnie ruszyli do szkoły.
-A my co będziemy robić?
-Mam pomysł.-usiedliśmy na kanapie w salonie. Wyciągnęłam duże pudełko ze zdjęciami.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy?-wskazał na zdjęcie zrobione nam przez paparazzi w Nandos.
-Jasne. A to pamiętasz?
-Mhm. Druga trasa 1D album Take Me Home.
-Ale to mi się najbardziej podoba.
-A mi to. Wydanie pierwszej twojej książki.
-Hahaa... Cały czas pracuję nad kolejnym tomem.


-Jak pani wpadła na całą tą historię? Co dało pani natchnienie. Nie oszukujmy się, że jest to zwykła powieść. Zajęła ona pierwsze miejsce na liście 'New York Times'a'. miesiąc po premierze rozeszła się w kilkumilionowym nakłdadzie, a inne wydawnictwa chcą ją drukować.
To jest najlepsza książka tego stulecia.
-Nie przesadzajmy. Odpowiadając na pytania to nie wymyślałam niczyich zmyślonych romansideł. Po prostu opisałam wczesne lata mojego życia. Tydzień temu wydalam część drugą. Już kilka dni po premierze dostałam tysiące meili na temat tego, że fani się nie zawiedli i czekają na kolejne historię. Ja jeszcze raz podkreślam, że tylko opisałam to co dal mnie najważniejsze, czyli młodość, miłość, przyjaciół i rodzinę.
-W książce pojawia się słynny boysband. Czy chodzi tutaj o słynne One Direction, którego członkiem był pani mąż?
-Tak, to właśnie z nimi ukształtowałam sobie życie.
-Mimo, że od około szesnastu lat zakończyli oni swoją działalność nadal pozostaliście przyjaciółmi.? Spotykacie się tak często?
-Może nie tak jak byśmy chcieli, ale oczywiście, że nasza przyjaźń trwa i będzie trwała.
-Może nam pani zdradzić, co u nich słychać? Jak sobie radzą z normalnością i jak żyją wasze rodziny?
-Liam jest z Danielle, Niall z Bethanie, Harry z Jazmine, Louis z Natalie a Zayn ze mną. Nie wiem, o co chodziło z tą normalnością. My zawsze staraliśmy się żyć jak najbardziej normalnie. Wszyscy wychowywaliśmy się w rodzinnych miejscowościach. Każdy osobno. Nasze dzieci są w najbardziej normalnych szkołach, są wychowywane tak samo jak my byliśmy wychowywani. Jeżeli chodzi o to jak żyjemy, to już każdy powinien się z osobna wypowiedzieć. Przecież ja nikogo nie śledzę całymi dniami....

*********************************************************************************

Zabawne, jak życie może się potoczyć. Ta dwójka, która swoją znajomość zaczęła przez przypadkowy seks, przekształciła w namiętne i szczere uczucie. Kochają się, i to mocno. Mają dwójkę dzieci. Nathana, ich pierworodnego oraz Jade-córkę Perrie, która niestety umarła podczas porodu. Przygarnęli ją, stworzyli jej rodzinę. Otoczyli ją miłością i dbają o nią jak o własne dziecko. Zayn otworzył własne studio tatuażu w centrum Londynu, a Lola zajęła się pisaniem powieści opisując osobiste przeżycia.
Mimo, że zespół chłopaków się rozpadł oni zachowali swoją przyjaźń i braterstwo. Nadal się spotykają, choć każdy żyje własnym życiem. Życiem swojej rodziny.
Louis pobrał się z Natalie, kuzynką Loli. Razem adoptowali syna, który jest w związku z Jade.
Brunet założył z Niallem sklep muzyczny, gdzie nauczają gry na instrumentach oraz sprzedają płyty.
Liam skończył zaocznie studia. Lola mianowała go szefem i głównym producentem studia, które odziedziczyła po Simonie i ojcu.
Danielle wychowuje Silver, która jest starsza o rok od Jade, a mimo to się przyjaźnią.
Harry wspólnie z Zaynem zajmują się malunkami na ciele. Blondyn podobnie jak lokowaty również ułożyli sobie życie i mają małych czteroletnich synków. Niall ma Ericka a Harry Toma.
Cała ich rodzina zamieszkała obok siebie na jednej ulicy poza Londynem w rodzinnej okolicy.
Nie żałują słów, ani czynów, które kiedyś popełnili. Żyją szczęściem, które spotkało ich w życiu, a przede wszystkim miłością, którą siebie darzą.

#################################################################

Niestety. To koniec.
Trudno jest się rozstać z tą historią, ale trzeba żyć dalej.


Zgodnie z obietnicą, wstawiam moje zdjęcie.


Teraz kontynuuję:
www.1d-help-me.blogspot.com

Żegnam.

Natalie Malik.<3

czwartek, 10 stycznia 2013

42.

-Co tak stoisz?-złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie łącząc nasze usta w jedność.
-A nic, tak sobie rozmyślałam jakiego to mam przystojnego męża.-uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-Ale ten twój mąż własnie skończył się pakować i idzie wziąć kąpiel.
-A więc twoja żona zacznie się pakować.
-Więc znikam.-jak powiedział, tak zrobił. Wyszedł z garderoby a po chwili usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.
Wyciągnęłam walizkę i otworzyłam ją. Obleciałam wzrokiem szafę, a moje oczy zatrzymały się na sukienkach. Z boku szafki zauważyłam wystający biały materiał. Odsunęłam pozostałe kreacje a moim oczom ukazała się suknia ślubna mojej mamy.
-Tak bardzo chciałabym, żebyś przy mnie była...-momentalnie ukazało się kilka łez. Wybrałam kilka sukienek i wrzuciłam je do torby. Po chwili otworzyłam szafeczkę z koszulkami, wyciągnęłam takie, które najbardziej lubię oraz te, które są nowe i jeszcze ich nie miałam. Potem przyszła kolej na spodnie. Powyciągałam kilkanaście par i poukładałam je w walizce. Usłyszałam dźwięk telefonu i lekko się przestraszyłam. Nagle doszło do mnie, że numer dzwoniącego to mój lekarz u którego nie byłam.
-Witam, wiem, że wyjeżdża pani już jutro jednak musimy zrobić badania.
-Oczywiście. Mogę jutro o 8 rano?
-Yyyy. Tak. Wie pani, gdzie jest mój gabinet.
-Dobrze, to do zobaczenia.
Może właśnie podejmuję poprawną decyzję? Może tak powinno być? Ja powinnam umrzeć i zostawić wszystkich, których kocham?? Niestety nigdy nie znajdę na takie pytania odpowiedzi... Boże, życie jest okrutne. Na zablokowanym ekranie i'Phona ukazał się zegar wskazując że jest już 22:30. Dokończyłam pakowanie.
-Idę na dół do salonu.
-Ok...
-Czekam.-zgarnęłam ubrania do spania i weszłam do łazienki. Ciuchy rzuciłam w kąt. Ściągnęłam koszulkę, potem spodnie, następnie pozbyłam się stanika i majtek. Stanęłam pod prysznicem, po chwili na moim ciele obijały się ciepłe krople wody. Zakręciłam strumień. Sięgnęłam ręką po żel, a w lustrze ujrzałam odbicie mojej twarzy. Miliony wspomnień powróciły...

-Chcesz tego?-zapytał swoim niskim drażliwym głosem.
-Tak.-Całował namiętnie po szyi, schodząc do piersi. W końcu wszedł w nią. Ona czuła ból, ale i zachwyt. To był ich pierwszy moment, gdy podzielili się swoimi uczuciami. Dla niego była to miłość, dla niej niekoniecznie...
-Kocham cię.-wydukał zmęczonym głosem przy jej uchu.
-Ja ciebie też Mitchel.-nagryzła jego ucho.

Dotknęłam moimi miękkimi opuszkami palców miejsca, gdzie kiedyś Mitch wytatuował mi jedno słowo "MINE". Zawsze myślał, że będziemy razem a ja go zostawiłam. Obiecywałam mu tysiące rzeczy, ale żadnej tak naprawdę nie spełniłam. Szybko spieniłam gąbkę, umyłam moje ciało i wyszłam spod prysznica. Skórę szybko wytarłam ręcznikiem, założyłam ciuchy. W sypialni zastałam tylko rozgrzebane łóżko. Zgasiłam światło w pomieszczeniu i zeszłam na parter. Zajrzałam do kuchni. Zgarnęłam batonika zbożowego i zeszłam do salonu, jednak tam również pusto. Spojrzałam w lewo, a Malik usnął na kanapie w naszym małym 'biurze'. Włączyłam sobie telewizor. Obejrzałam kreskówkę. Zayn w czasie bajki przebudził się i przyszedł do mnie. Wtuliłam się w niego, on okrył nas kocem i usnęliśmy.


-Czego?-zapytał rozdrażnionym głosem.-Ahh, to ty. Dobra dam ją.-odwrócił twarz ku mnie.-Dzień dobry słońce. Perrie.-podał telefon domowy.-To ja idę zrobić śniadanie.
-Dzięki.-posłałam mu szczery uśmiech i zabrałam się do rozmowy.-No więc słucham?
-Muszę cię wyciągnąć jeszcze przed wylotem na kawę.-powiedziała blondynka.
-O 8 mam wizytę u lekarza, możesz po mnie przyjechać i pojedziemy razem.
-Dobra, to zaraz wyjeżdżam.-zakończyła rozmowę. Zauważyłam na ściennym zegarze 7:25.
-To chyba jakiś żart.-wbiegłam szybko do sypialni, założyłam jakieś ubrania, odbyłam poranną toaletę i zaczęłam zbiegać po schodach. O mało co, a bym się wywaliła na samym ich końcu. Włosy związałam po drodze w kucyka. Zayn krzątał się po kuchni.
-Lecę.-oznajmiłam wsadzając sobie do buzi tosta i popijając go szybko kawą.
-Gdzie?
-Na badania do lekarza.
-Sama?
-Nie, Perrie jedzie ze mną. Później pójdziemy na szybką kawę i będę w domu przed jedenastą. Obiecuję.
-No dobrze. Trzymam za ciebie kciuki.
-Zayn... To nie jest śmieszne.-posłałam mu złą minkę i wybiegłam z torbą i kurtką w dłoni na dwór. W drodze do auta założyłam ją na siebie. Gdy tylko wsiadałam Pez ruszyła.

-Tak więc pani badania...
-Jest gorzej?-zapytałam bez satysfakcji stukając paznokciami w krzesło.
-Wcale, że nie. Nie wiem jak to pani powiedzieć, ale bardzo mi przykro.
-Co jest?-wtrąciła Perrie.-Może pan to po prostu powiedzieć?
-Pomyliliśmy się.
-Jak to?-naskoczyłam na lekarza.
-Niestety pańskie wyniki zostały podmienione. Jeżeli chce pani wnieść sprawę do sądu ma pani takie prawo, lecz zależy nam na tym aby ta sprawa nie wyszła poza mury szpitala.
-Ale jak to się stało?
-Jedna z pielęgniarek jest uzależniona od alkoholu, ale proszę się nie martwić. Została już wyrzucona ze szpitala i poszła na leczenie.
-Dobrze. Czy mam coś podpisać?
-Tak, tutaj są papiery.-podsunął mi cenzulę o zachowaniu milczenia. Przejrzałam umowę, a na końcu złożyłam mój czytelny podpis.


-Ten lekarz jest głupi. Nie wierzę, że tak po prostu zakończyłaś sprawę.-podsumował Louis, gdy jechaliśmy na lotnisko.
-Może mnie nie rozumiesz, ale chcę żyć chociaż w najmniejszym stopniu normalnie.
-Można spróbować.-dodał blondyn jedząc kolejną żelkę oraz dzieląc się nimi z Nathankiem.
-OMG.! Który z was pisał w necie o której mamy lot?-zapytał Liam widząc tłum fanów przed lotniskiem.
-Nikt.-powiedzieli wszyscy.
-Poczekajcie, mam numer do dyrektora lotniska.-wybrałam numer i już po krótkiej pogawędce zgodził się, abyśmy wjechali i weszli na lotnisko wejściem tylko dla pracowników.
Szliśmy przez tysiące białych oświetlonych korytarzy, aż w końcu znaleźliśmy się przy naszym samolocie. Tylko Natalie, Danielle i mała Silver przyjechali z nami na lotnisko. Dokładnie wiedzieliśmy, że będą fani, a poza tym lepiej jest się chyba żegnać w domu niż tutaj. Każdy z nas miał łzy w oczach. Chwilę przed startem samolotu Lou podzielił się z nami wiadomością o tym, że Nats zgodziła się zostać jego żoną. Patrzyliśmy przez okienka samolotu na oddalający się pas startowy oraz lotnisko w naszym domu.

Na lotnisku w Menchesterze również nie zabrakło fotoreporterów lub fanów. Przedarliśmy się przez ich tłum prosto do samochodów. W aucie włączyłam telefon. Okazało się, że dostałam kilka wiadomości i 11 nieodebranych połączeń od Pez.
-Hey, co się stało?-powiedziałam łagodnym głosem.
-Lola, to ja Natalie. Perrie .....-i znów zaczęła szlochać.

_____
Rozdział długi, bo to jest moi kochani ostatni rozdział na tymże blogu.
W weekend dodam epilog, a już dzisiaj dodałam NN na moim drugim blogu.

Wszystkich czytelników serdecznie zapraszam.
www.1d-help-me.blogspot.com

Natalie Malik.<3

wtorek, 8 stycznia 2013

41.

-Siema cioty.!-wykrzyczałam wchodząc na salę do prób.
Reszta 1D okrążyła mnie i zrobiła grupowy uścisk.
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy..
-A ja się nawet stęskniłem.-wtrącił Haroldowi blondyn.
-Ja za wami też, ale zapomnijmy o tym. mamy przed sobą trasę.
-Tak, ale z Union J.-Liam przewrócił oczyma.
-Ale musimy ich przetestować. Gotowi?
-Tak.!-wszyscy krzyknęli chórem.
-No.-odeszłam od naszego zgromadzenia i podeszłam do naszych 'kolegów'.-No to może pokażcie wasz program na rozpoczynanie koncertów One Direction.
-Ok.-weszli na scenkę i zaczęli śpiewać. Nie powiem, bo nie miałam się do czego doczepić.
-No dobra. Musicie zebrać ludzi do grania, bo my mamy swoich, a wy musicie mieć własnych. A zresztą, obgadajcie sprawę z Simonem i Paulem. My wylatujemy jutro do Menchesteru, a w kolejny piątek jest show, więc musicie się wyrobić.
-Dobra.
-No to wy chłopcy.-zwróciłam się do mojego zespołu.-Macie wolne, musicie odpocząć, pożegnać się i wgl.
-Dobrze psze pani.-wszyscy pokiwali głowami.
-A jutro o godzinie trzynastej piętnaście wyjeżdżamy spod domu na lotnisko.
-Spoko.-wszyscy się rozeszli. Podszedł do mnie Zayn i objął w talii.
-Mam dla ciebie niespodziankę.-pokazał głową jakieś miejsce za mną. Gdy się odwróciłam zauważyłam naszego skarba, który biegł przed siostrą mulata w niebieskiej kurteczce.
-Mama.!-mały zaczął wołać, gdy był już koło nas. Podbiegł do mnie, a ja wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam. Poczułam, że w rękach mam cały mój świat. Z oczu uciekło mi kilka łez, które spłynęły po policzkach.
-Kocham cię ty mój mały szkrabie...-zaczęłam go całować po całej twarzy, a on zaczął się śmiać.
-Cześć Wal.-przytuliłam się do siostry mojego męża. O mój boże, jak to dziwnie brzmi. Chyba jestem jeszcze za młoda na to określenie.-Jak podróż?
-Niezbyt ciekawie. Rodzice czekają na zewnątrz w samochodzie.
-Oni też przyjechali?-zapytał zdziwiony Zayn.
-Nie dali mi spokoju i w końcu uparli się, że chcą was odwiedzić.
-No tak. Możemy iść, czy masz jeszcze coś do załatwienia?-popatrzył na mnie i wziął Nathana na ręce.
-Nie, wszystko zrobione.-ruszyłam z Wal przodem a mulat za nami.
-Gotowa na trasę? Wiesz, słyszałam o tej sprawie z porwaniem. Dobrze się czujesz?-wyrwała mnie z zamyślań.
-Tak, nie musisz się niczym martwić. Będzie mi trochę tęskno za wami, ale będę miała przy sobie chłopaków i Nathanka, więc dam radę.
-To dobrze.-uścisnęła moje ramię i wyszliśmy przed budynek. Na parkingu zauważyliśmy rodziców mulata i Wal. Gdy tyko nas zauważyli podbiegli w naszą stronę ściskając mnie i jego.
-Witaj Trish. Co tam u was? Jak podróż?
-A dobrze... A wy jak się trzymacie?
-Jakoś.-odparł Zayn.
-No to słuchajcie, może pojedziemy do nas, zrobimy coś do jedzenia i wtedy może gdzieś wyjdziemy. Co wa na to?-zaproponowałam po krótkiej ciszy.
-Jasne. Nathanek pojedzie z nami.-Zayn wziął małego za rączkę i poszliśmy do naszego mustanga.
Zajęliśmy siedzenia i ruszyliśmy przez miasto.  Niecałe półgodziny później byliśmy w domu. Wpadłam do kuchni, a tam pomagała mi przygotować posiłek Don. Zrobiłyśmy razem spagetti.  Rodzice Zayna wyjechali od nas dopiero około dwudziestej pierwszej, choć jakieś pół godziny spędziliśmy na samym pożegnaniu. Jakby nie patrzeć zobaczymy się dopiero za jakieś cztery może pięć miesięcy. Położyłam małego w łóżeczku i zabrałam się za pakowanie jego ubrań. Nie pakowałam wiele, bo zapewne podczas podróży nie raz będziemy szli na zakupy. Walizkę małego zniosłam na dół domu, po czym udałam się do sypialni. Stanęłam w progu drzwi od garderoby, aż nagle poczułam łzę spływającą po moim policzku, a w głowie pojawiło się jedno znikome i niepotrzebne pytanie:
"Czy chcę żyć tak już zawsze?"

______
Siema miśki.
Nawet nie macie pojęcia, jak trudno jest mi się rozstać z Lolą.
W czwartek spodziewam się ostatniego rodziału, a w weekend epilogu.
Mimo, że ta historia się kończy wszystkich moich czytelników serdecznie zapraszam na
www.1d-help-me.blogspot.com

Będzie mi bardzo miło, jeżeli pojawią się tam komentarze od Jagody, Klaudii czy Pauli.
Dziękuję wam, moim stałym czytelnikom.

+Co powiecie na moje zdjęcie (autorki) na zakończenie blooga?

Natalie Malik.<3

niedziela, 6 stycznia 2013

40.

Siedzę sama, w zamkniętym, ciemnym i śmierdzącym pokoju, który kiedyś był dla mnie miejscem naszych wspólnych imprez. Nie mogę uwierzyć, że odnalazł mnie właśnie teraz. może to prawda, że przeszłość zawsze cię dopadnie? Chyba jest to idealny przykład. Po raz kolejny od kilku godzin zaczęłam ruszać palcami, które ścierpły po raz kolejny. Dłonie miałam ciasno przywiązane szorstkim sznurem z tyłu krzesła.
-Jak się czuje moje słoneczko?-otworzył drzwi wchodząc do środka. Pozostawił je uchylone, a przez szparę do środka wpadły promienie słońca całkowicie mnie oślepiając. Zamknęłam powieki i odwróciłam głowę w drugą stronę. Moje oczy po chwili ponownie przyzwyczaiły się do naturalnego światła. Mitchel uklęknął przede mną. Wziął moją twarz w dłonie, ucałował mnie delikatnie w usta.
-Rozwiąż mnie.-poprosiłam już raczej nie po to, aby się wyrwać, a raczej po to by moje ciało nie dawało mi sygnałów zmęczenia i bólu. Posłusznie rozplątał mi dłonie. Wstałam z krzesła i położyłam się na łóżku w kącie. On usiadł obok. Wyczułam jak materac ugiął się pod ciężarem jego ciała.
-Nie bądź na mnie zła...
-Mitch, jak mogę nie być zła?-usiadłam patrząc w jego błękitne tęczówki.-Zerwałam z przeszłością. Kończę studia, mam pracę i rodzinę. Nie chcę tego tracić, a ty mi to zabrałeś.-rozpłakałam się. Objął mnie i przytulił do swojego torsu. Zmoczyłam mu koszulkę, ale on nadal siedział i dzielnie próbował mnie pocieszać.
-Nie chcę, abyś była przez mnie smutna...
-Proszę, odwieź mnie do domu. Jutro przyjeżdża mój synek. Tęsknię za nim...
-Ale ja nie mogę znów zostać sam. Lola, ja nie zapomniałem moich uczuć.
-Musisz zapomnieć.
-Ale jak?
-Zacznij żyć na nowo. Ja tak zrobiłam, ty też musisz.
-Lolaa....-głos mu się załamał i z jego oczu popłynęło kilka łez.
-Nie płacz. Zawsze możemy pozostać przyjaciółmi, ale musimy zacząć żyć na nowo. Ja mam teraz swoje życie i ty też powinieneś mieć. Stanąć na nogi, poszukać pracy lub skończyć szkołę. Cokolwiek, byleby zapomnieć o tym co było, a żyć tym co jest teraz.
-Zawsze cię będę pamiętał.-ucałował mnie delikatnie w policzek i przytulił jakbym miała na zawsze zniknąć z jego życia.
-Lola!-usłyszałam głos mulata z dołu. Nie! To omamy.! Brunet odwrócił się na łóżku, otworzył szerzej drzwi od pokoju, przed którymi stali już Lou i Zayn.
-Lola...-ukochany podbiegł do mnie, przytulił do siebie i pocałował w usta, a ja bez chwili zastanowienia zrobiłam to samo. Wpiłam się w jego różowe wargi tak mocno, że gdy zakończyliśmy tę czynność kilka razy musiałam głęboko zaczerpnąć powietrza.
-Policja już tu jedzie, zaraz go przymkną.!-zdenerwowany Lou spojrzał na bruneta, który spojrzał w moją stronę.
-Ale... On nie może iść za kratki.!-odezwałam się w końcu.
-Lola, skarbie, on cię porwał. To nie może ujść mu płazem.
-Ale my wszystko sobie wytłumaczyliśmy. On...
-Nie. Lola, muszę zapłacić za to co zrobiłem. Mogłem normalnie przyjść i porozmawiać. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
-Jasne.-podeszłam do niego i przytuliłam go z całych sił, a on mnie.

-Już tu są.-Lou wstał i wyszedł przed domek. Po chwili do środka weszło za nim kilkoro policjantów i siwawy śledczy.
-Pan Mitchel Ross?-spojrzał na bruneta.
-Tak.
-Jest pan aresztowany poz zarzutem porwania Loli Malik. Możesz zachować milczenie, każde użyte słowo może być wykorzystane przeciwko tobie w sądzie.-dwóch młodych policjantów podeszło do niego i skuło mu nadgarstki. Przed wyjściem spojrzał jeszcze w moją stronę i wymówił bezgłośne 'Kocham cię'.
-Dobrze się pani czuje, czy trzeba wezwać karetkę?
-Nie, wszystko dobrze.
-Do widzenia.-zamknął drzwi i wyszedł z domu.
-Wracajmy do domu.-zwróciłam się do chłopaków.
Wsiadłam do auta na tylnych siedzeniach. Całą drogę nie odezwałam się ani na chwilę. W domu zamknęłam się w sypialni. Weszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic. Gdy wyszłam w telefonie wybrałam numer Paula.
-Na próbie będziemy za godzinę.-nie czekałam na odpowiedź, tylko od razu się wyłączyłam.
Założyłam ubrania i zeszłam na dół. Spojrzałam na komórkę. Dochodziła trzynasta po popołudniu. Napisałam do chłopaków, oprócz Zayna, że za godzinę mamy próbę. W kuchni czekała na mnie sterta naleśników. Nie zjadłam wszystkich, ale była to zapewne największa porcja, którą zjadłam w moim życiu.
-Na pewno chcesz kontynuować pracę nad trasą?
-Zayn, chwilę przed waszym przyjściem w domku wytłumaczyliśmy sobie wszystko. On po prostu nie umiał zacząć żyć na nowo, jak zrobiłam to ja.
-Na pewno?
-Tak, musimy się zbierać...

___
No więc GIRLS.! Jest 40 rozdział.
Wiem, że może trochę późno, ale wcześniej nie miałam jak wejść na komputer, aby was zaszczycić rozdziałem.
Do końca bloga pozostało mi kilka rozdziałów. Dwa, góra trzy.
Liczę, że teraz na tych ostatnich notkach skomentują mi osoby, które czytają tego blooga. Chciałabym wiedzieć, ile osób razem ze mną i innymi przeżywało historię Loli.

+ Chcecie moje kolejne bloogi, czy nie mam ich już w ogóle pisać??

Kocham was smerfyy.

Natalie Malik.<3

czwartek, 3 stycznia 2013

39.

*Perspektywa Zayna*
-Ile jeszcze czasu mogę siedzieć spokojnie i czekać.? Od jej porwania minęło już pięć godzin? Kiedy będą jakieś rezultaty?
-Proszę pana, aby wrócił do domu i dał nam pracować.
-Będę jej sam szukał.
-Zayn...-usłyszałem tylko czyjś głos i próbę złapania mnie za nadgarstek.
Jak popażony wybiegłem z posterunku. Wsiadłem do auta i ruszyłem pustymi ulicami Londynu. Gdy zajechałem do domu była piąta trzydzieści. Wykręciłem numer Simona. Po dwóch sygnałach chyba go obudziłem.
-Hmm... Coś się stało?-spytał zachrypniętym porannym głosem.
-Tak. Lola została porwana. Odwołaj nasz dzisiejszy wywiad.-nie czekałem na jakiekolwiek pytania. Nie mam na nie najmniejszej ochoty. Co jeszcze ukrywała przede mną Lola? Czego mi nie powiedziała? Zmieniłem części garderoby i ponownie pojechałem do centrum miasta. Stanąłem przed wielką willa drugiego producenta  ojca mojej żony. Zapukałem do ich wielkich dębowych drzwi. Jego auto stało na podjeździe, więc musi mi wszystko powiedzieć. Otworzył drzwi, spojrzał na mnie i bez słowa uchylił je szerzej, abym mógł wejść. W salonie nie było nikogo, za to w kuchni zauważyłem macochę Loli.
 -Nie będę mówił ci o co chodzi. Proszę o jedno. Powiedz mi to, czego ona nie zdążyła. Wiesz dlaczego mi nic o swojej przeszłości nie powiedziała?
-Zayn, uwierz mi tutaj nie ma nic fajnego do opowiadania. Nie chciała cię martwić tym, co było dla niej już nieistotne.
-Mów, chcę wiedzieć.-usiadłem na jednym z wielkich skórzanych fotelu pochylając się do przodu na opartych łokciach.
-Gdy Lola miała 16 lat poznała Annę. Przyjaźniły się i były dla siebie jak siostry. Wiedziała, że z kimś jestem, ale unikała tego tematu. Wreszcie, gdy ponownie wziąłem ślub oddaliła się ode mnie jeszcze dalej. W wieku siedemnastu lat poszła do szkoły poza Londynem, więc pod tym pretekstem chciała zamieszkać sama. Pozwoliłem jej na to. Kupiłem domek dla niej i Anny. Kupywałem i płaciłem za wszystko,a ona to wykorzystywała. I tak się zaczął ten smutny rok. W pierwszym semestrze nauki była w szkole zaledwie dwa razy. Sprawdziłem karty kredytowe, okazało się że większość straciła na alkohol. Odwiedziłem ją i Annę. Okazało się, że Anna mieszka z rodzicami w Londynie i tam się uczy, a Lola mieszka sama. Przygarniała tam jakieś przybłędy. Imprezowała z nimi. Myślała, że do końca życia będę ją utrzymywał. Dwa tygodnie później miała swoje osiemnaste urodziny. Prawnie mogła robić wszystko co chciała i była dorosłą osobą. Powiedziałem jej, że nie będę płacił na jej życie. kazałem jej wybierać. Tułaczkę i imprezowanie czy szkołę, dom i pieniądze. Na szczęście zerwała wszelkie kontakty z tamtymi 'znajomymi' i wróciła do Londynu. Razem z Simonem pomagaliśmy jej jak tylko się dało, ona zbliżyła się do niego, a mnie pozostawiła, nie umiała wybaczyć mi mojego małżeństwa. Ponownie zaprzyjaźniły się z Anną. Pół roku później zdała wszystkie testy i poszła na studia. Podjęła pracę w studiu i poznała was. Myślę, że dzięki wam również się trzyma.
-Wiesz, gdy mógł zabrać ją Mitchel?
-Nie mam bladego pojęcia, ale wiem, że Lola ma jakieś pudło z pamiątkami z tamtego okresu, więc może tam znajdziesz jakąś wskazówkę.
-Dzięki tato.-zauważyłem łzę, która pociekła po jego policzku.- Znajdę ją.
Pędem wybiegłem z domu, wsiadłem do mojego mustanga i zajechałem do naszego domu w mgnieniu oka. Wbiegłem na górę. Jest tylko jedno miejsce, gdzie mogłaby to schować. Wbiegłem do sypialni, otworzyłem garderobę.
Sprawdziłem każdą szufladę, skrytkę i wszystko inne. Usiadłem na podłodze. Otarłem kropelki potu, które wydostały się z mojego czoła oznakowywując mi zmęczenie. Nie dziwię się. W nocy nic nie spałem. Położyłem się na podłodze. Lekko przymrużyłem oczy i zauważyłem małe drzwiczki za komodą Loli. Odsunąłem mebel. Teraz miałem całkowity dostęp do skrytki. Otworzyłem ją, a w środku znalazłem drewniane pudełeczko z napisem 'Kuferek wspomnień' zamknąłem skrytkę i zasunąłem komodę. Zabrałem 'kuferek' i usiadłem z  nim na łóżku. Otworzyłem pokrywę lekko nabierając w płuca tlen. Wyciągnąłem zdjęcia, zacząłem je przeglądać. Pełno imprezowiczów, alkoholu. Lola jak wciągała, bądź całowała się z jakimś brunetem.Wyciągnąłem kilkanaście listów zaadersowanych do Loli od Mitchela. Na jednym ze zdjęć znalazłem tego samego bruneta z którym chyba była w związku pił on jakiś napój. Odwróciłem fotografię, na której było napisane 'Kochany jak zawsze, mój Mitch.xoxox'. Zabolało mnie to choć wiedziałem, że to przeszłość. Kolejne zdjęcie ukazywało moją małą i jego. Na łóżku. Całujących się. Odwróciłem ją tylem i tam również był napis. ' Zawsze wiem, gdzie cię znaleźć. Nasze miejsce Lakelly 95C <3 ' Wiem. Mówił, że jadą do ich gniazdka. Muszą tam być. Zawziąłem się w kroki, wsiadłem do samochodu. Zadzwoniłem do Louisa i powiedziałem mu, że wiem gdzie ona jest. Podjechałem pod posterunek po przyjaciela i ruszyliśmy nad jezioro, gdzie znajdowały się domki. Wiedziałem o tym miejscu, gdyż kiedyś pojechaliśmy tam na weekend z chłopakami, żeby odetchnąć od całego szumu o zespole. Zajechaliśmy na miejsce. Domki 67, 89, 92, 95....
-Tutaj.
-Jaka litera?
-Ce.
-Tam.-wskazał palcem na domek, gdzie na tarasie siedział brunet ze zdjęcia paląc papierosa. Na szczęście nas nie zauważył, ponieważ jego budynek był bardziej ulokowany w głębi lasu.
-Trzeba ją wydostać.
-Wiem. Zabiję gnoja...-powiedziałem otwierając drzwi wozu.

____
No więc specjalnie dla was niegrzeczna ja napisałam rozdział, mimo szlabanu...
Bądźcie wdzięczni.
No i moi kochani zbliżamy się do końca bloga.
Jeżeli chcecie czytać mojego następnego bloga,
to zapraszam was do zapoznania się z historią, którą dokończę, po tym blogu.
www.1d-help-me.blogspot.com

+3 komentarze=NN jeszcze w weekend

Natalie Malik.<3