poniedziałek, 31 grudnia 2012

38.

*Perspektywa Zayna*
Siedzę w salonie z Louisem i Niallem rozmyślając nad prezentem dl Loli na rocznicę naszego poznania.
-Może impreza?
-Też nad tym myślałem, ale to oklepane.
-Tey, Zayn a jakby biżuteria i takie nasze rodzinne spotkanie?
-Sam nie wiem. Wy macie łatwiej bo jest waszą przyjaciółką, a moją żoną.
-No to masz przesrane...
-Dzięki Niall, bardzo mi pomogłeś. Sorki. Lola dzwoni.
-Hahahaa, całuski przez telefon na dobranoc.!
-Zamknij się Lou.-cisnąłem w niego poduszką i wyszedłem na korytarz. Przyłożyłem słuchawkę do ucha.
-Hej skar....-zacięło mnie, usłyszałem głos Loli i jej rozmowę z kimś. Może przez wypadek zadzwoniła do mnie? Nie, miała spać u Pez. Coś jest nie tak....
-Czemu znów mi zatruwasz życie??
-Jesteś moja i na zawsze będziesz, a tego twojego kochasia Ci wybaczam.
-Wypuść mnie.! Nie możesz mnie więzić, mam znajomych i przyjaciół. Znajdą cię zobaczysz.
-Tak, oczywiście. Zwłaszcza po tym jak się dowiedzą o naszym planie co??
-Mitchel zostaw nas w spokoju...
-Hey, chłopaki słuchajcie tego, ale cicho.!-włączyłem ich rozmowę na głośnik.
-Lola, zrozum, że przez ciebie i twoje odejście od nas zmusiło mnie do tego, żeby zrobić operację. Myślałem, że mnie kochałaś.
-Bo tak było, zrozum, ale ja musiałam zmienić swoje życie. Nie chciałam skończyć na ulicy.!
-Razem byłoby nam dobrze.!-pisk opon, chyba gwałtownie hamował.-Mogliśmy zostać razem, ale ty wolałaś wrócić do tatusia, jego forsy.! Wiesz jak się poczułem?? Jak szmata! Ruchałaś się ze mną tylko po to żebyś mogła u mnie mieszkać, brać moje dragi.! Ja też mam uczucia.-CHLAS....
-Co to było?-Louis spojrzał na mnie pytająco.
-Zayn nie daruje ci tego spoliczkowania. Ciesz się, że mam związane ręce, bo inaczej bym cię udusiła.
-Jeżeli sądzisz, że się go boję....-śmiech.-O mój Boże, jesteś bardziej zabawna niż przedtem.
-Jak długo masz zamiar mnie więzić?
-Tak długo, aż zrozumiesz, że tylko ze mną będzie ci dobrze.!
-Niall dzwoń na policję.!-Lou rozkazał mu ręką, a ten posłusznie wziął telefon i wyszedł do kuchni, aby nie było go słychać.
-Gdzie zamierzasz mnie trzymać.??
-Jak to gdzie? W naszym gniazdku koteczku...
-POŁĄCZENIE ZOSTAŁO PRZERWANE....
-Kurwaa.!-rzuciłem wazonem ze stolika w ścianę, a ten roztrzaskał się na tysiące malutkich kawałków.
-Zaraz tu przyja.... Co się stało?
-Będzie ją gdzieś przetrzymywał....
-Masz funkcję nagrywania rozmów?
-Nie wiem...-spojrzałem na blondyna, który wziął mój telefon.
-Ciesz, się że umiem to robić i będziesz miał całe nagranie rozmowy na policję.
-Jak on wgl mógł ją złapać?-brunet wstał i zaczął krążyć w okół kanapy.
-Mi się pytasz?? Miała być u Perrie.!
-Zayn...! Dzwoni Pez.
-Halo?-przyłożyłem urządzenie do ucha.
-Wiesz gdzie jest Lola? Zabrała klucze od domu i nie ma jej. Jak szłam spać ona też spała, a teraz jej nie ma. Miała się spotkać z Maxem, ale nie dotarła.
-Gadałeś z nią?-wtrącił się nisi męski głos.
-Ja pierdzielę.... Perrie, jak możesz przyjedź do nas.-gula w gardle, kłucie w sercu to jedyne uczucia teraz mi towarzyszące.-Lola została porwana.
-Na prawdę tak sądzisz?-blondyn spojrzał na mnie.
-Niestety, sam słyszałeś rozmowę.
-Dzwonię po resztę.
Lou wszedł do naszego małego 'biura' i zaczął wydzwaniać do naszych przyjaciół. Ja usiadłem na kanapie i jeszcze raz wszystko sobie kalkulowałem.

-Witam, pan Horan?
-Nie, Niall dzwonił na policję, ale tutaj chodzi o moją żonę.
-Dobrze, możemy wejść?
-Tak, proszę.-otworzyłem drzwi na oścież. Nie dało się nie zauważyć fotoreporterów pod domem. Poszedłem przodem do salonu. Policjanci zaraz za mną. Danielle właśnie zamiatała rozbity wazon.
-A więc, proszę mi powiedzieć co się stało?-starszy z oficerów usiadł na kanapie i przyglądał nam się z ciekawością. Wyjął notatnik i długopis.
-Lola Malik przyszła do mnie na noc.
-Mhm...
-No i jak się obudziłam jej nie było. Zabrała klucze i swój telefon i wyszła z domu.
-Tak, zadzwoniła do mnie z prośbą o spotkanie. Chciała porozmawiać ze mną o jej przyjaciółce.
-I?
-I się nie pojawiła.
-Gdzie się umówiliście?
-W parku niedaleko galerii sztuki.
-Coś jeszcze? Macie jakieś podejrzenia co do porywacza?
-Nie, ale Lola zadzwoniła do mnie i słyszałem ich rozmowę.
-O czym mówili.
-Proszę, tutaj jest zapis rozmowy.-podszedł do niego Niall z nagraniem na laptopie.
Wszyscy z zaciekawieniem słuchaliśmy tych słów.

-Czemu znów mi zatruwasz życie??
-Jesteś moja i na zawsze będziesz, a tego twojego kochasia Ci wybaczam.
-Wypuść mnie.! Nie możesz mnie więzić, mam znajomych i przyjaciół. Znajdą cię zobaczysz.
-Tak, oczywiście. Zwłaszcza po tym jak się dowiedzą o naszym planie co??
-Mitchel zostaw nas w spokoju...
-Lola, zrozum, że przez ciebie i twoje odejście od nas zmusiło mnie do tego, żeby zrobić operację. Myślałem, że mnie kochałaś.
-Bo tak było, zrozum, ale ja musiałam zmienić swoje życie. Nie chciałam skończyć na ulicy.!
-Razem byłoby nam dobrze.! Mogliśmy zostać razem, ale ty wolałaś wrócić do tatusia, jego forsy.! Wiesz jak się poczułem?? Jak szmata! Ruchałaś się ze mną tylko po to żebyś mogła u mnie mieszkać, brać moje dragi.! Ja też mam uczucia.
-Zayn nie daruje ci tego spoliczkowania. Ciesz się, że mam związane ręce, bo inaczej bym cię udusiła.
-Jeżeli sądzisz, że się go boję....O mój Boże, jesteś bardziej zabawna niż przedtem.
-Jak długo masz zamiar mnie więzić?
-Tak długo, aż zrozumiesz, że tylko ze mną będzie ci dobrze.!
-Gdzie zamierzasz mnie trzymać.??
-Jak to gdzie? W naszym gniazdku koteczku...
-POŁĄCZENIE ZOSTAŁO PRZERWANE....

-Mhm... Któreś z was wie, kto to jest ten cały Mitchel?
-Nie.
-Nigdy o nim nie mówiła.
-A jest osoba, która coś o nim wie?
-Nie...
-Może jest.
-Zayn, kto?
-Anna.
-Anna? Kto to?
-Przyjaciółka Loli zadzwonię do niej, może ona coś będzie wiedziała.
-Lepiej, gdyby do nas przyjechała.
-Niestety, mieszka w Paryżu.
-No cóż, wystarczy chociaż jej rozmowa.
-Poproszę o jej numer. Sprawą zajmiemy się na posterunku. Wszystkich zapraszam tam, aby złożyć zeznania.
-Dobrze.
Siwawy śledczy wyszedł z domu i zostaliśmy sami.

____
No ten rozdział może wiele nie wnosi, ale musiałam go napisać....
 Tak więc moi drodzy czytelnicy i obserwatorzy...

Życzę wam szczęśliwego Nowego Roku
oraz spełnienia wszelkich, nawet nierealnych marzeń.
Oraz życzę wam abyście zawsze mogli i chcieli czytać moje opowiadania...;***


+Jeżeli są jakieś osoby chętne, do pisania nowego bloga wspólnie ze mną, to piszcie w komentarzach jakiś kontakt do was np. pocztę, numer tel lub facebooka.:)

Zdrówka.;*
Natalie Malik.<3

sobota, 29 grudnia 2012

37.

-Powiesz mi w końcu co się stało??-otworzył przede mną drzwi auta. Mimo, że ledwo co w świetle latarni widziałam jego rysy twarzy wyobrażałam sobie jaką ma minę.
-Gadałam sobie z Union J.
-I?
-I nic. Po prostu powiedziałam im, że mają być jutro na próbie bo inaczej nie jadą.
-Wiesz, że i tak muszą jechać?
-Mam to w dupie. Mojego ojca również.
-Nie martw się. Jakoś wytrzymamy.
-Dobra, ja lecę. Przyjadę taksówką do telewizji.
-Pa skarbie.-pocałował mnie delikatnie i wrócił do wozu.
Otworzyłam bramkę kluczem, który podarowała mi blondynka. Stanęłam przed dużymi dębowymi drzwiami i zadzwoniłam. Nie wiem jak opisać emocje, które w sobie cisnę, ale muszę je teraz schować. Ona mnie potrzebuje. Otworzyła pędem drzwi i wtuliła się we mnie prawie mnie przewracając.
-Dobra, dobra. Chodź do środka. Zmarzłam.
-Zrobię kakao, a ty się rozbierz. W garderobie weź sobie jakieś dresy, lub piżamę. Jak wolisz....
-OK mała.
-Spadaj...-powiedziała ze śmiechem i zniknęła za wejściem do kuchni.
Poszłam na piętro, weszłam do sypialni z której przejście było na garderobę. W środku leżała moja walizka  z ubraniami, które zostawiłam. Znalazłam u mnie w torbie moje siwe dresy, ale nie miałam żadnej koszulki... Stanęłam przed szufladą Pez i wyciągnęłam jakiś T-shirt ze SpongeBobem. Ściągnęłam ubrania i założyłam wybrane ciuchy. Włosy spięłam w luźnego koka, zmazałam makijaż i zeszłam do salonu. Ona siedziała już na kanapie z kubkiem w jednej ręce i pilotem w drugiej.
-W końcu... Zaraz miałabyś kakao zimne.
-Dzięki.-usiadłam obok niej, wzięłam jej pilota włączyłam na MTV i ściszyłam muzykę na minimalną głośność.
-No to gadaj....
-Max... był ciekawy czyje to dziecko.
-Powiedziałaś mu?-pokiwała twierdząco głową.-Czyli w tym problem.?
-Mniej więcej tak. Zerwał ze mną bo myśli, że jestem kurwą, albo chłopacy kazali mi jego zespół szpiegować.
-Co? Przecież to jest niedorzeczne.
-Mi to mówisz? Ja nawet byłam pewna, że to ten jedyny....
-Nie płacz...-otarłam jej łzy i przytuliłam do siebie.- Zobaczysz, że wrócicie do siebie.
-Kocham go Lola... Na prawdę go kocham.
-Wiem jak to boli.-głaskałam ją po plecach w nadzei, że chociaż trochę jej pomogę.
-Przepraszam...
-Za co?
-Za to wszystko co zrobiłam. Za to, że starałam się rozbić twój związek z Zaynem. Za to, że cały czas wam przeszkadzałam i nadal to robię.
-Pez, przestań.! Teraz jesteście częścią rodziny. Ja jestem twoją przyjaciółką. A tamto, to była przeszłość.... Musimy żyć teraźniejszością, bo inaczej nie poradzimy sobie z rzeczywistością.
Przytuliłam ją mocniej. Cieszę się, że mam przyjaciółkę. Oby już na zawsze.

Nie! Nie mogę już wytrzymać. Muszę z nim porozmawiać. Wstałam z bujanego fotela, na którym usnęłam. Perrie śpi na kanapie, to dobrze. Weszłam na górę, zarzuciłam jakiś płaszczyk zimowy na siebie, założyłam motocyklowe buty z mojej walizki. Wzięłam mój telefon ze stolika i klucze z komody przy drzwiach. Opatuliłam się jeszcze szalem z wieszaka i otworzyłam drzwi. Zamknęłam je na klucz, upewniając się ponownie, że Pez jest bezpieczna. Idąc do bramki wybrałam numer i czekałam na jego głos.
-Halo?
-Max?
-Taaa... Kto mówi?
-Hej, tutaj Lola Malik. Chciałabym z tobą pogadać. Wiem, że jest późno, ale to na prawdę ważna sprawa. Zapewne się domyślasz....
-Tak. Gdzie chcesz się spotkać?
-Może w parku niedaleko centrum? Przy tej Galerii sztuki.
-Ok, wiem gdzie to jest. Będę tam za jakieś 15 minut.
-Dobra, będę czekać.-schowałam urządzenie do kieszeni, przemknęłam przez bramkę zakluczając ją. Nałożyłam na ręce rękawiczki, a klucze schowałam do drugiej kieszeni.
Londyn. Kochany Londyn. Ulice jak zawsze były puste, tylko gdzieniegdzie szli pijani nastolatkowie, lub inni imprezowicze. Ahh no tak, mamy karnawał. Wszystko jasne. Do wyboru miałam jedną krótką drogę, oświetloną, lub dłuższą, trochę ciemniejszą. Spojrzałam w obie strony. Nagle poczułam zimne powietrze, które chłodzi mi momentalnie nogi. Wybrałam tą dłuższą wersję, gdyż nie chciałam zmarznąć czekając na Maxa. Tak przynajmniej będzie mi cieplej. Szłam przez dróżkę. Nagle usłyszałam za sobą głosy jakiś nachlanych nastolatków. Wcale na nich nie spoglądałam, tylko szłam prosto przed siebie. Gdy tak szłam zadumana myślami, nagle przed twarzą stanął mi jakiś młodziak, chociaż nieźle napakowany, to i tak można było poznać, że ma około siedemnastu lat.
-Co tam maleńka? Potrzebujesz towarzystwa?
-Nie dzięki. Wolę sama.-odeszłam od jego zapachu pełnego alkocholu i papierosów.
-A ja nie lubię sam, wolę z tobą....
-Sorki, ale nie.
-UUuuuu... Co tam Lola?-odwróciłam się na pięcie, gdy usłyszałam moje imię.-Myślałaś, że normalnie zajęlibyśmy się taką mamuśką.?-podszedł do mnie wyższy o głowę chłopak. Wyobraźcie sobie byłego chłopaka, albo raczej tyrana, który w uliczce wyłania się powoli z mroku. Tak właśnie on wyglądał.-Nigdy o tobie nie zapomniałem.... Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi tych wspólnych upojnych nocy. Może i byłaś młoda, le na prawdę doświadczona. Ciesze się, że to moja nauka. Czy twój chłopaczek wie już o tatuażu?
-Nie musi...
-Ale ja jednak wolę, żeby wiedział.
-Mitchel, po co wróciłeś?
-Jak to po co?
-Po ciebie....-przejechał dłonią po moim policzku.
Mitchel.
-Daruj sobie.-odwróciłam się i szłam dalej. Nagle spojrzałam się za siebie, ale nie było tam nikogo oprócz niego. Czyli jego kumple gdzieś poszli...
-Nigdy mi nie uciekniesz!-wykrzyczał, po czym ruszył do biegu. Momentalnie zaczęłam z całych sił bieg przed siebie, do parku. Zdyszana wyleciałam z zaułku oglądając się za siebie. To było błędem. Mogłam mu od razu powiedzieć o mojej przeszłości.... No cóż.
-Mam cię.! Mitch, mamy ją.-jakiś łysol obrócił mnie w stronę bruneta.
Ten z cwaniackim uśmieszkiem i dał mi całusa. Plujnęłam mu w twarz. Nagle za nim podjechało czarne BMW. Jego kolesie posadzili mnie na miejscu pasażera, ale przed tym związali mi nadgarstki z tyłu pleców. Siedziałam w aucie i patrzyłam na Mitcha i jego 'kumpli'. Najwidoczniej coś im dawał, ale nie zdążyłam zobaczyć co. Po chwili brunet usiadł za kierownicą, ruszył z piskiem opon. Moje ręce odmawiały posłuszeństwa, nawet gdybym bardzo chciała, to nie dosięgnę telefonu. Chociaż.... Zaczęłam go zagadywać różnymi głupimi, a raczej zbędnymi pytaniami.

Jest!!

Mam go. Nacisnęłam numer 2 chcąc włączyć opcję szybkiego wybierania do Zayna. Udało się. Oby usłyszał telefon. Proszę cię Boże. Niech on go odbierze... No dalej Zayn, odbieraj....


_____
No więc w końcu napisałam ten długo przeze mnie wyczekiwany rozdział.

Może i pod tamtym rozdziałem nie było 5 komentarzy, ale były cztery w tym jeden informujący mnie o nominacji do Libster Award. Dzięki i bardzo mi miło.

+Komentujcie, a dodam szybko NN...

ODPOWIEDZI:
1. Kogo z 1D lubisz najbardziej?
Zayn i Louis na równi.
2.Dlaczego piszesz bloga?
Bo to uwielbiam, kocham patrzeć jak ktoś pisze mi, że moja bujna wyobraźnia i historie są dla kogoś bardzo ważne.
3. Masz zwierzę w domu?
Tak, mam kotkę od sierpnia tego roku.
4.Co jest lepsze X Factor czy Mam Talent?
Zdecydowanie X Factor.
5.Masz problem: mówisz o tym mamie czy przyjaciółce?
Zależy czego dotyczy. Jeżeli jakiejś błahostki to mówię obojgu, ale jeżeli coś bardziej intymnego to przyjaciółce.
6.Co wybierzesz: pieniądze czy sława? Dlaczego?
Raczej sławę, dlaczego? Sama nie wiem, ale chciałabym nieraz być jak jakieś gwiazdeczki i wgl.
7.Jaki rodzaj muzyki najczęściej słuchasz?
Różnie. Pop, R'n'B, Techno lub House.
8.Jakie jest twoje hobby?
Pisanie blogów z opowiadaniami i śpiewanie.
9.Jaka piosenka sprawia, że chce ci się tańczyć?
Scream & Shout, Live While We're Young, Brodway, Addicted to chyba takie najbardziej ulubione.


Chciałabym z góry podziękować wszystkim którzy mnie wspierają czytając i komentując.<3

Natalie Malik.<3

czwartek, 20 grudnia 2012

36.

-Chyba pora wstawać, zważając na to, że jestem głodna.
-Ja idę wziąć prysznic, a ty się ubierz.
-Ok.-wstałam pośpiesznie z łóżka zakrywając piersi i dolną, intymną część ciała jego koszulką. Wbiegłam go garderoby. I jak zwykle normalne pytanie kobiety:"W co ja mam się ubrać?". Przeszperałam wszelkie zakątki szafy, aż ułożyłam idealny komplet. Włożyłam wybrane ubrania i wyszłam na boso do sypialni. Szpilki przełożyłam do ręki z torebką i szybko zeszłam na dół słysząc, że Zayn idzie właśnie do garderoby. Pobiegłam szybciutko do kuchni. Wyciągnęłam batonika zbożowego z szafki i zjadłam go szybko. Weszłam do łazienki na dole i przepłukałam usta wodą i  włożyłam trzy drażetki gumy miętowej. Gdy wyszłam z toalety Zayn stał już przy komodzie i  zakładał swoje ciemno-niebieskie Conversy. Do tego wybrał biały t-shirt, czarne rurki i granatową marynarkę, której rękawy lekko podciągnął do łokci. Nie zapinał jej, dzięki czemu wyglądał bardziej na luzie niż elegancko.
Założyłam szpilki i ruszyłam w jego stronę. Wzięłam płaszczyk z wieszaka i zarzuciłam na siebie.
-Gotowa?-podałam mu kluczyki, których szukał wzrokiem po komodzie.
-Mhm..-otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Od razu pożałowałam, że nie założyłam grubych rajstop, albo dłuższej sukienki. Wsiadłam szybko do samochodu i czekałam, aż mulat zamknie drzwi i zasiądzie za kierownicę. Wyszukałam stację radiową, gdzie poleciała piosenka  'Little Things'. Podgłosiłam ją lekko. Sięgnęłam po pas, zapięłam go. Nadal przysłuchiwałam się melodii i tekstowi z zamkniętymi oczyma. Otworzyłam je i przydusił mnie pocałunkiem.
-Właśnie za takie małe rzeczy cię kocham.
-Ja ciebie też.-uśmiechnęłam się i poklepałam kierownicę.-Jedźmy już.
-Dobrze.-włączył silnik i ruszyliśmy wzdłuż ciemnej ulicy, która prowadziła do centrum. Co dwa domy stały lampy. Nie były one dużym źródłem światła, ale zawsze coś. Gdy przejeżdżaliśmy kolo wielkiej willi, zauważyłam chłopaka z dziewczyną, którzy trzymają się za ręce, wymieniają pocałunkami. Minęliśmy ich, a w lusterku zauważyłam jak delikatnie rozłączają swoje dłonie z uścisku i dziewczyna znika za furtką.
Boże, dlaczego ja nie mam zwykłego życia. Normalnie teraz cieszyłabym się z  ukończenia studiów, szukania pracy. Własnego mieszkania, być może chłopaka, ale na pewno nie planowałabym rodziny.... Widocznie tak musiało być.
-O czym tak myślisz?-wyrwał mnie jego niski głos z zamyśleń.
-Nie uważasz, że to jest niesprawiedliwe?
-Ale co?
-No bo tak szybko zostaliśmy rodzicami, wzięliśmy ślub. Normalnie powinniśmy cieszyć się z tego, że spędzamy razem czas, gadać o sprawach banalnych...
-Ja niczego nie żałuję. Cieszę się, że mam cię koło siebie.
-Ja też... Tylko....
-Widziałaś tą parę, tak?
-Musisz mnie tak znać.?-nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął. Usłyszałam dzwonek telefonu. Wyciągnęłam i'Phona i bez zastanowienia odebrałam.
-Siemka, co dzisiaj porabiasz?
-Właśnie jedziemy z Zaynem na kolację. A coś się stało?
-Nie. Po prostu zerwałam z Maxem i jestem smutna... Przydałaby mi się damska nocka.
-Ojj..  Tak mi przykro. Mogę po kolacji do ciebie przyjechać i zostać na noc, dobrze?
-Ok. Pójdę kupić coś do jedzenia i będę czekała w domu. Znasz adres.
-Dobra.-rozłączyłam się i już widziałam jego spojrzenie.
-Perrie?
-Tak.
-Czyli idziesz do niej na noc?
-Tak, zerwali z Maxem i chce posiedzieć i wgl.
-Mhm. Pamiętasz, że jutro mamy plany? Fajnie by było, gdybyś wpadła do nas na wywiad.
-Zayn, nie krzycz na mnie. Jest mi bliska tak jak ja jej. Po wyjeździe Anny nie miałam żadnej tak bliskiej mi przyjaciółki.
-Dobra, dobra.
-Nie złość się. Na pewno przyjadę, nie zamierzam zostawać tam na zawsze. O dziesiątej przyjedzie po was limuzyna i pojedziecie nią do studia, tam przebierzecie się w ciuchy, które przywiezie Lou do garderoby. Ja już tam będę od dziesiątej.
-Oby, bo inaczej...
-Co? hmm...?
-Nic. Dostaniesz całusa.
-To mogę zawsze.
Zajechaliśmy pod jedną z najlepszych restauracji w Londynie. W tej akurat jadaliśmy z zespołem bardzo często i nie musieliśmy robić rezerwacji z wyprzedzeniem. Weszliśmy do środka. Pozostawiliśmy nakrycia w szatni i weszliśmy na salę. Po prawej stronie stoi dyrektor sali z listą rezerwacji, a obok niego kelnerzy.
-Witam, pan Malik. Stół już gotowy. Zapraszam.-pokierował nas ręką przepuszczając mnie i idąc przed Zaynem.
-Szampan tak jak pan prosił jest schłodzony. Czy coś jeszcze podać?
-Nie. Proszę dać nam piętnaście minut.
-Oczywiście.-kelner odszedł. Usiadłam na kanapie, która była pół okrągła. Miejsca były dwa po przeciwnych stronach.
-Na co masz ochotę?-otworzył swoją kartę i 'leciał wzrokiem po daniach'.
-Może zamówisz za nas oboje?
-A jak tam dzisiejsze przygotowania do trasy? W piątek ruszamy do Menchester'u potem Liverpool....
-Tak. Wszystko gotowe.
-Wiedziałem, że sobie poradzisz na tym stanowisku.
-Tak, tylko zawaliłam ostatni rok studiów.
-Po co ci studia, skoro już pracujesz?
-Dla samej siebie... nieważne.
-Mogę prosić o zamówienie?-stanął obok stolika siwawy kelner, zapewne koło czterdziestki.
-Dwa razy przystawkę szefa kuchni, ja wezmę steka, a ty kochanie?
-To samo poproszę.
-A na deser?
-Upieczoną gruszkę?-skierował swoje oczy na mnie.
-Tak, dwa razy.
-Dobrze, przystawka będzie za niecałe piętnaście minut.
-Dziękujemy.-podałam kelnerowi Menu i spojrzałam na Zayna.
Reszta kolacji przebiegła dość dziwnie. Mało rozmawialiśmy, ale pod koniec chyba wybaczył mi tą nockę u Perrie. Zapłaciliśmy za posiłek i poszliśmy do szatani po ubrania. Młody pracownik podał nam okrycia.
-Zayn? Lola?-o nie... Tylko nie on.!
-Paul!!. Jak miło cię widzieć.-przywitałam się z nim, a zaraz po mnie Zayn.
-Co wy tu robicie?
-Właśnie wychodzimy z kolacji, a ty?
-Mam spotkanie z nowym zespołem.
-Och... Z kim teraz pracujesz?
-Z Union J. Kolejny boysband z X factora.
-Tak, słyszałam coś o nich.
-A u was co słychać?
-A dobrze. W piątek zaczynamy nową trasę koncertową.
-Właśnie coś mi Simon mówił, że nie macie żadnego supportu, może wybierzemy się z wami. Idę z nimi o tym porozmawiać. Miło było was znowu widzieć.- to brzmiało bardziej jak oznajmienie niż jak pytanie o koncerty z nami.
-Słyszałaś?
-Tak i Simon chyba sobie żartował....-zarzuciłam na siebie płaszczyk i skierowałam się w stronę wyjścia.
-Idę po auto.-poszedł na parking. Zostałam sama w przedsionku. Usiadłam na fotelu, który stał w kącie. Wykręciłam szybko numer mojego ojca.
-Cześć mała. Dawno się nie odzywałaś, co tam? Jak przygotowania?
-Dobrze. Powiesz mi dlaczego dzisiaj Paul powiedział mi, ze Unin J jedzie z nami w trasę jako support?
-No właśnie miałem do ciebie dzwonić w tej sprawie. Bo widzisz podpisaliśmy z nimi umowę i teraz muszą jakoś się wypromować.
-Ale nie kosztem mojej rodziny...
-Skarbie, po pierwsze to ja jestem twoją rodziną, a po drugie jeżeli nie będziecie chcieli ich wziąć odwołamy całą trasę i pożegnacie się z kontraktem.
-Żartujesz sobie prawda? Simon?
-Niestety... Tak kazał mi zrobić twój ojciec.
-On... To nie jest moja rodzina. Prawdziwa tak się nie zachowuje. Weźmiemy ich, ale zapomnijcie o dalszej współpracy.
-Lola, nie rób głupich rzeczy....-rozłączyłam się, spojrzałam w stronę sali jadalnej. Wkurzona bardziej niż o jakąś błahostkę ruszyłam. Nawet nie wiem jak tam dotarłam, ale stałam przed nimi. Stałam właśnie przed całym Union J. Paula nie było przy nich... Ufff. Z nim pogadam później.
-Hey mała. Autograf?-odezwał się jakiś brunet z fryzurą podobną do Louisa.
-Nie. MAŁY.! Jestem Lola Malik, menegerka One Direction. Miło mi was poznać chłopcy.
-Ta Malik??
-Żona Zayna?-pominęłam te lekkie uwagi.
-Od piątku jedziecie z nami jako support. Właśnie dostałam tą wiadomość. Pracujcie nad poziomem, jutro o szóstej rano mamy próbę generalną na arenie koncertowej. Jeżeli nie przyjdziecie pokazać co umiecie przepadnie wasza szansa.
-Będziemy.-odpowiedzieli chórem.
-Co jest?-wkroczył Paul.
-Nic, przekazuję dobre wieści. To do zobaczenia.-pokiwałam i wyszłam przed restaurację.
Zauważyłam naszego Volkswagena wsiadłam do niego szybko i ruszyliśmy....

___
No więc macie rozdział...
Mam 'szlaban' więc będę trochę wolniej dodawała notki.

Słabo wam idzie z komentowaniem.
Jeżeli będzie 5 komentarzy NN dodam po świętach. 
Jeżeli nie, to dopiero w nowym roku.

To chyba tyle....
Natalie Malik.<3

sobota, 15 grudnia 2012

35.

+18

-Nie ma żadnego 'Louis'. Tu chodzi o twoje zdrowie Lola. Jesteś dla mnie ważna, jesteś moją przyjaciółką, nie pozwolę, żebyś to sobie olewała.
-No dobrze.
-I tak ma być.
-Louisss...! Pokaż się mi.!-zawołała go Lou zza garderoby.
-Okey.-pocałował mnie w czoło i poszedł.
Dotknęłam czoła dłonią, usiadłam na krześle przed lustrem. 'Skąd on się o tym dowiedział? Nie mówiłam dosłownie na temat guza....'. Nagle coś mignęło mi przed oczami. Chwila, to jakaś postać. Odsłania swoją dłonią lekko zasłonę przebieralni i wchodzi do środka. Patrzę na niego przez odbicie w lustrze, bo nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy twarzą w twarz.
-A więc to prawda.
-Zayn...
-Nie, Lola. Staram się ciebie zrozumieć.-nabrał powietrza, usiadł na sofie. Nadal siedzę do niego tyłem.-Proszę, powiedz mi co sobie myślałaś nie mówiąc mi tak ważnej rzeczy....
-Skarbie... Ja.. ja po prostu...-wypuściłam powietrze, które ciąży mi w klatce piersiowej.-Dowiedziałam się o tym przed... przed Macy.-ocieram łzy, które mimo mego zakazu wypływają na poliki.
-Jeżeli nie chcesz, to nie musimy teraz o tym rozmawia....
-Nie.! Nigdy, nie będzie dobrego momentu, Zayn! To jest cała chwila prawdy.-zaciągam się powietrzem.-Lekarz powiedział, że mam to po mamie. Jest szansa. Operacja lub leczenie. Wcześniej o tym nie myślałam.-wstałam z krzesła i spojrzałam na jego twarz. Nie tylko ja wypłakiwałam łzy z moich oczu.-Byłam w ciąży, więc nic nie wchodziło w grę. Teraz powinnam opiekować się moją małą córeczką, a ja tymczasem chodzę na jej grób.! To nie fair! To ja powinnam tam leżeć, a nie ona! Przed nią było wszystko, całe życie.!-podszedł do mnie, złapał mnie za ramiona.-Nie mów mi, że będzie dobrze...-odsunęłam się od niego.-Nic nam się nie układa Zayn.... Spójrzmy prawdzie w oczy...-przełykam ślinę.-..może nie powinniśmy być razem.
-Lola, nie mówmy o tym teraz, gdy ponoszą nas emocje.
-Proszę cię. Jestem spokojna. Analizuję to sobie już od dwóch tygodni. Cały czas spotykamy straszne rzeczy. Kocham cię Zayn, ale nie wiem, czy umiem wytrzymać coś jeszcze...
-Ja ciebie też kocham i nie mogę cię stracić.-podszedł, wziął moją twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek. Złapałam go za rękę, otarłam łzy z moich i jego policzków drugą dłonią. Wyszliśmy z garderoby. Chłopacy siedzieli na skrzyniach od sprzętu i wszyscy momentalnie spojrzeli się w naszą stronę. Pewnie już wiedzą...
-Lolaa...-przytulił mnie Liam, Harry i Niall.-Kochamy cię i musisz podjąć leczenie... Dla nas i Nathana....
-Kocham was chłopaki.
-My ciebie też.-zrobiliśmy grupowy uścisk. Resztę pracy spędziłam na uzgadnianiu szczegółów koncertów. Chłopcy bardzo chcą odbyć kilka w Polsce, co mnie bardzo cieszy.
O umówionej godzinie wyszłam za arenę, gdzie Zayn czekał na mnie w aucie. Usiadłam obok niego.
-Jak minęło ci po południe???
-Jakoś.... Jutro mam badania, pojedziesz ze mną?
-Chyba jesteś głupia.... skoro myślałaś, że puszczę cię tam samą. O której?
-O siedemnastej.
-Super, zdążymy jeszcze coś zjeść po wywiadzie.
-Taaa. A propo napiszę do chłopaków, że jutro wieczorem u nas imprezka pożegnalna.
-Ok. Nathana przywiezie Waliyah z Don po jutrze i zostaną cały dzień.
-Dobrze. To teraz do domu się przebrać i na kolację.
-Jak sobie życzysz.-wrzucił bieg i ruszyliśmy z parkingu na jezdnię.

Chwilę później byliśmy już w domu. Pobiegłam pod prysznic. Ściągnęłam ubrania i rzuciłam je w kąt. Nie zamknęłam drzwi, bo przecież nie mam się czego bać. Puściłam wodę, usłyszałam lekkie skrzypnięcie drzwi. Na moją twarz wkradł się uśmiech. Otworzyłam jeszcze większy strumień, zamknęłam oczy. Zaraz po tym poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach i delikatne pocałunki na łopatce. Obróciłam głowę chcąc zobaczyć jego twarz, choć dobrze wiedziałam kto to. Obróciłam się całym ciałem, chcąc jego pocałunków. Przyssałam się do jego ust. Jejku, dopiero teraz wiem jak dawno nie robiliśmy tego razem. Przyparł moje ciało do zimnych kafelek. Zaraz po tym na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Zaczął całować moją szyję, potem obojczyk, aż w końcu zeszedł do piersi. Przeczesałam jego włosy zwinnie schodząc potem rękoma po jego plecach, wiedziałam, że nie lubi tego. Jednak tym razem był raczej zadowolony z tego. Spojrzał w moje oczy chcąc dowiedzieć się czy nie chcę skończyć. Przywarłam do jego ust. On odwzajemnił pocałunek. Po chwili dodaliśmy do tego nasze języki.  Przygryzłam lekko jego wargę. Jego dłonie powoli schodziły z moich bioder na pupę. Zaczęłam całować jego ciało. Chcąc pozostawić mu po sobie znamię zaczęłam lekko ssać skórę obojczyka. Zapewne domyślił się, co chcę zrobić, bo zrobił to samo na mojej skórze w tym samym miejscu. Po kilku minutach skończyliśmy. Zauważyłam nasze malinki w odbiciu lustra. Zwinnym ruchem wyłączył wodę. Owinął nas jednym ręcznikiem, znów mogłam poczuć smak jego warg. Razem podążyliśmy do sypialni. Rzuciliśmy się na łóżko. Ręcznik wyrzuciłam gdzieś z boku. Razem przykryliśmy nasze ciała kołdrą. Czułam już, że długo nie wytrzymamy, więc zabrałam się do rzeczy. Całowałam go namiętnie. Nasze języki zaczęły układać co raz to nowe układy. Moje dłonie oplotłam wokół jego szyi. Jedną ręką sięgnął po prezerwatywę w szafce nocnej. Założył ją i wszedł we mnie. Nasze, a przynajmniej moje ciało oblała fala gorąca. Nie mogłam dusić w sobie odgłosów, choć nie chciałam się wydzierać w niebiosa. Moje ciało wygięło się w łuk, a głowę ze zdwojoną siłą wbiłam w poduszki. Poruszyłam się rytmicznie, jednak widząc po jego minie też był ku końcowi. Doszliśmy w tym samym momencie. Opadliśmy razem na łóżko nadal się całując. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Z perfekcyjną dokładnością przyglądałam się jego tatuażom. Opuszkami palców jeździł po moim odkrytym ramieniu.
-Chcę zrobić sobie tatuaż.-powiedziałam spoglądając na jego serce na biodrze.-Zamiast kolacji chodźmy połazić po mieście jak zwykła para. Chcę poczuć, że znów mam 17 lat.-odwróciłam głowę w stronę jego twarzy. Złożył pocałunek na mojej skroni i odsunął mi kosmyk włosów za ucho.
-Wiem, ze to niewiele, ale wiedz, że nie umiem bez ciebie żyć, bo cię Kocham.-uśmiechnął się a z jego oczu tryskała radość. Niby wszyscy mówią, że ten pierwszy raz jest najlepszy w twoim życiu, jednak ja się z tym nie zgadzam. Według mnie seks sprawia ci przyjemność, gdy razem z partnerem darzycie siebie zaufaniem, troską i uczuciem, które przetrwa wieki.
-Ja ciebie też.

____
NO więc podsumowywując nie mam pojęcia co mnie zmusiło do takiego rozdziału, ale cóż.
Chyba ni wyszedł, aż tak źle jak przewidywałam.
Podoba się wam ich historia?
Myślicie, że Lola odejdzie od Zayna z powodu kłopotów, które spotykają??

To chyba tyle.
+dzięki za prawie 4,500 wyświetleń. <3

3 kom.=NN w pon.

Natalie Malik.<3

środa, 12 grudnia 2012

34.

-Dzień dobry.-otworzył powoli oczy, gdy zobaczył mnie uśmiechnął się.
-Która to?
-Za piętnaście dziewiąta. Na dole zrobiłam już śniadanie. Ubieraj się i schodź.-już chciała wstać, ale ten debil przytulił mnie, do siebie. Obróciliśmy się, że on był nade mną. Nadal jego oczy były strasznie zaspane, ale pocałował mnie. Na mojej skórze poczułam chłodne powietrze, które wpływało, przez uchylone okno. Na moich plecach przewędrowała armia mrówek, a następnie udała się na ramiona.
-Mmmmm....-wstał z łóżka.-Takie powitania lepsze. Zaraz zejdę.-krzyknął wchodząc do łazienki.
Wstałam z łóżka, ogarnęłam bluzkę i włosy. Przejrzałam się w lustrze od garderoby. Dzisiaj założyłam na siebie dżinsową koszulę, jasno-niebieskie vansy i czarne rurki. Zeszłam na dół. W kuchni zrobiłam dwie kawy, dla mnie latte machiato, a dla niego zwykłą czarną. Po chwili poczułam wibracje mojego i'Phona.
-Siemka, jesteście jeszcze w domu?
-Tak, a o co chodzi?
-No bo dzwoniła do mnie mama Lux i musi gdzieś jechać coś załatwić i pytała się spytać, czy weźmiemy ją na arenę, ale ja już jestem na miejscu. Weźmiecie ją?-wydukał tak szybko, że trudno go było zrozumieć.
-Dobra, napisz jej adres i niech ją przywiezie.-rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
-Kto dzwonił?-objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Poczułam jego dwudniowy zarost.
-Louis. Chce, żebyśmy wzięli Lux, bo jej mama musi jechać coś załatwić.
-Mała będzie z nami?-zapytał wyraźnie uradowany.
-Tak. Masz i pij kawę, bo ostygnie i zjedź coś bo zaraz jedziemy.
-I znowu ta sama gadka.... Gdzie się podziewa moja żona?
-Jest teraz menegerem waszego zespołu, więc musi być odpowiedzialna.
-Mmmm...-zrobił śmieszną minkę smutnego psiaka i zaczął jeść bułki. Przyglądałam się jemu, aż zadzwonił dzwonek.
-Siemka Lola. Dzięki za pomoc, ratujecie mi życie.
-Jak zawsze do usług.
-Super. Stawiam wam lunch.
-Przestań, i tak nie mam nic lepszego do roboty.
-Teraz to się obraziłem. Siema Lou.-podszedł do niej mulat i pocałował w policzek na powitanie.
-Hey Zayn. Dobra, zostawiam wam małą i uciekam. Ahh.. Tutaj masz jej najważniejsze rzeczy.
-Cio tam... Znowu jesteś z wujkiem. Mhm...-wziął ją na ręce i zaczął kołędzić w okół własnej osi.
-Widzę, że ma dobrą opiekę. To do zobaczenia.-zamknęła drzwi i poszła do taksówki przed domem.
-Kampania, ubierać się i idziemy do auta.!-zadecydowałam poważnym głosem. Założyłam na siebie kurtkę, zarzuciłam czapkę, dopięłam kurteczkę młodej.
-Wyjdę już z garażu.-zabrał kluczyki i zniknął w przejściu do 'domku' naszej Stacy (tak nazwaliśmy naszego wspólnego Volkswagena). Wzięłam Lux za rączkę, zarzuciłam an ramię moją torbę i torbę młodej. Zamknęłam drzwi i zeszłam przed dom. Zayn właśnie wyjechał samochodem i zamykał garaż automatyczną bramą. Posadziłam małą w foteliku Nathana, obok niej położyłam torby. Zapięłam pasy i usiadłam z przodu. Mulat zaczął jechać do miejsca pracy. Włączyłam radio, a tam spiker zapowiadał właśnie 'Live while we're young'. Całą trójką zaczęliśmy 'śpiewać', o ile można to tak nazwać. Ściszyłam radio, gdy piosenka dobiegła końca.
-Idziemy gdzieś dzisiaj na kolację?
-Hmm... No dobra.
-Zrobię rezerwację na siódmą. Może być?
-Ok.
Po niecałych dziesięciu minutach drogi byliśmy już przed areną. Samochodem wjechaliśmy przez wjazd dla pracowników, bo z przodu czychało pełno fotoreporterów i fanek.
-Dzień dobry.-powitał mnie ochroniarz, na którego wczoraj się wydarłam.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam, a on otworzył przed nami drzwi.
Przeszliśmy dalej. Zostawiliśmy ubrania w garderobie pracowników.
-Co to było?
-Co?
-No ten ochroniarz...?
-Wczoraj się na niego wydarłam i mnie zapamiętał.
-Hahaha...-obrócił mnie ku sobie i pocałował namiętnie.-Jak ja cię Kocham.-zaśmiał się z tą uwodzicielską miną.
-Ja ciebie też.-pocałowałam delikatnie jego wargi, które za chwile oblizał.
-Do zobaczenia później.-pokiwał mi razem z Lux, a ja odeszłam do pomocnicy, która już mnie wołała.

#Południe#
-Co tam biczys?-zawołałam do chłopaków, którzy właśnie zajadali cheeseburgery.
-Jemy.-uradował się blondyn.
-Widzę. I mnie nie zaprosiliście na ten pyszny obiad.-usiadłam obok Liama, Zayna i Nialla.
-Masz, podzielę się z tobą.-podał mi farbowany burgera. Jak na niego to dziwne, bo po pierwsze nigdy nie dzieli się jedzeniem, a po drugie burger był jeszcze zapakowany.
-Dzięki.-ucałowałam go w policzek a Zayn zrobił smutną minkę.-Ty już na dzisiaj wyczerpałeś limit.
-No nie wiem.-wytarł chusteczką buzię, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.-Widzisz, jeszcze mam limit.
-To się nazywa bonus skarbie.-odpakowałam burgera i zaczęłam go jeść.
-Dobra, dobra. Dosyć tej słodyczy.!-sprzeciwił się Harold, który śmiesznie ścigał się po parkiecie sceny z małą Lux.
-Co wy odwalacie?-zapytał go Li.
-Nie widać?
-No właśnie nie.
-Bo nie rozumiesz mego IQ.
-Hahhaa.. Gdybyś je miał.!-zaśmiał się Liam. Wiedziałam, że przegiął bo Harry podbiegł do niego i wyciągnął łyżkę ze spodni.
-Głupek.!-Daddy zaczął uciekać, a ten go gonił. Po drodze Harry wpadł na 'zapas' jedzenia blondyna i cała trójka goniła się w okół sceny. Nie powiem, bo było na prawdę zabawnie. Ja, Zyan, Lou i Lux śmialiśmy się z nich do upadłego. Chwilę później przed oczyma przemknął mi Liam.
-Lola, pomóż.!-wykrzyczał i pobiegł dalej.
-Ey. Chłopaki.!-wydarłam się na nich.
-Liam przeproś Harrego, a Harry zamawia Niallowi pizzę w ramach przeprosin.-rozkazłam, a oni posłusznie wykonali moje zadania.
-Moja ty negocjatorko...-pocałował mnie mulat delikatnie w usta.
-Twoja negocjatorka idzie dopilnować prac nad jutrzejszym wywiadem. Kończymy dzisiaj o wpół do czwartej.
-Będę czekał w samochodzie.
-Ok.-poczęstowałam go pocałunkiem i odeszłam.
Idąc poczułam wibracje telefonu w tylnej kieszeni.
-Słucham?
-Witam, pani Lola Malik?
-Tak, o co chodzi?
-Nie zgłosiła się jeszcze pani na badania w sprawie guza.
-Nie mam teraz zbytnio czasu a za tydzień wyjeżdżam na pół roku w trasę.
-Chciałbym tylko przypomnieć, że najlepiej będzie jeżeli pani będzie walczyła z nowotworem, ponieważ na razie jest mały.
-Dobrze. Proszę mnie zapisać na jutro na siedemnastą na badania.
-Będę czekał. Do zobaczenia.
-Kto dzwonił?-spytał Louis, gdy weszłam do garderoby. Właśnie przymierzał strój na jutrzejszy wywiad.
-Nikt ważny.
-Lola...?-przyszpilił mnie wzrokiem.-Co się dzieje? Chodzi o guza?
-Co... ale... yyym.... Skąd o nim wiesz?
-Czyli to prawda?
-Louis....
-No podsłuchałem twoją rozmowę.
-Nie mów nic nikomu. Proszę.
-Ale czemu nie mówisz prawdy.?
-To jest dla mnie trudne.
-Zayn wie?-nastała cisza.-Czyli nie. Jeżeli mu nie powiesz, ja to zrobię.
-Louis...
-Nie ma żadnego "Louis...". Tu chodzi o twoje zdrowie Lola. Jesteś dla mnie ważna, jesteś moją przyjaciółką, nie pozwolę, żebyś to sobie olewała.
-No dobrze.

___
Rozdział jakiś nudny mi wyszedł, ale cóż.

3 kom.=NN w piątek

Nie dłuży wam się ta historia?
Chcecie ją czytać?

+Razem z koleżanką założyłyśmy funpage Louisa na Facebooku.
Lajkujcie nas.
https://www.facebook.com/tomlinsonxlouis

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 10 grudnia 2012

33.

*Perspektywa Zayna*
#na kręgielni#
-Odbierzesz? Ktoś się do ciebie dobija...
-Eee tam. Nie chce cię opuszczać.-wtuliła głowę w mój tors.
Niby się pogodziliśmy, ale czy to jest pewne? Może znowu coś nam stanie na drodze do szczęścia? Lola wstała z moich kolan i poszła do Perrie pograć. Siedziałem z Louisem i Natalie na kanapie i piłem colę, gdy ponownie dzisiejszego po południa zaczął wibrować telefon mojej żony.
-Zaraz wracam.
-Chyba nie powinieneś...-zaczął brunet.-.. a z resztą, ja nic nie widziałem. Co nie skarbie?-pochylił się nad blondynką i zaczęli się całować. Zabrałem jej i'Phona i poszedłem przed kręgielnię.
-Słucham?
-Pani Lola Malik?
-Nie, Lola nie mogła odebrać, tu jej mąż Zayn.
-Ahh. Proszę jej przekazać, że musimy zrobić badania, ponieważ guz mógł już urosnąć.
-Jaki guz?
-Nowotwór mózgu.
-Chyba się pan pomylił, to nie może być...
-Pani Lola Malik jest pana żoną?
-Tak.
-No to w takim razie wszystko się zgadza. Niech się zgłosi do mnie na badania jak najszybciej. -Dobrze, przekażę.
Wyciągnąłem paczkę moich Malboro. Podpaliłem papierosa, pozwoliłem dymowi zaciągnąć się jak najmocniej. Cały czas przetrawiałem rozmowę z tym lekarzem. Czyli Lola ma przede mną tajemnice. Ale jak długo je ukrywa? Dlaczego mi o tym nie powiedziała? Przecież może mi ufać. Zawsze z nią będę. Wyrzuciłem peta pod moje air-maxy. Wróciłem do środka. Usiadłem na dawnym miejscu, odłożyłem jej telefon na miejsce.
-Idziemy po jedzenie. Chce ktoś, coś?
-Stawiam wszystkim desery lodowe na mój koszt.-podniosła rękę moja brunetka.
-Weź mi redbulla.-poprosiłem blondyna.
-Czyli nikt nic więcej?-posmutniał farbowany i zniknął z moją żoną.
-Powiesz mi o co chodzi po tej rozmowie przez telefon Loli?-spytał Lou przysuwając się obok mnie.
-Nikomu nie powiesz? Nawet Loli?
-Obiecuję.-położył rękę na sercu.
Opowiedziałem mu o rozmowie z doktorem, ale ten nie chciał uwierzyć.
-Pierdzielisz, coś ci chyba w głowie dzwoni, ale nie w tym kościele.
-Skoro tak, to pogadaj z nią na ten temat, ale nie wiesz nic ode mnie...
-Dobra. Zobaczymy.
-Proszę.-podała mi red bulla siadając na kolanach.-Perrie, kiedy przyjdzie ten twój kochaś?
-Nie wiem, ale niedługo powinien przyjść.
-My się zbieramy, idzie ktoś jeszcze?-spytał Liam wstając z Harrym i Niallem.
-To my też.-wstał Lou z Nat.
-A wy?-zapytała blondynka spoglądając na mnie i Lolę.
-Jeszcze chwilę i też będziemy jechać.
-Ok. Do jutra.!
-Nie musicie ze mną siedzieć.
-Nie przesadzaj...
-Należysz do rodziny.
-Dzięki.-otarła łzę.
-A tak ogólnie, to która godzina?
-Już wpół do siódmej.
-A Nathan jak?-spytała blondynka.
-A dobrze.
-Bierzesz dzisiaj swoje ciuchy?
-Nie, wezmę je jutro.
-Dobra. Tutaj masz zapasowy klucz, bo jutro jadę z Jane do Newcastle na weekend i wrócę w przyszłym tygodniu.
-Ok, dzięki
-Kochanie, my się chyba już będziemy zbierać.
-Mhm... Podwieźć cię?
-Nie, mam auto na parkingu.
-Dobra, to do zobaczenia.
-No.. Papa.-pożegnały się i wyszliśmy na parking. Zarzuciłem kaptur bluzy na głowę.
Po jakiś dwudziestu minutach byliśmy już w domu. Na szczęście na razie małym zajmuje się mama. Chce się z nim pożegnać przed trasą. Nathan jedzie z nami, bo nie możemy zostawić go samego. Lola poszła się umyć, a ja siedziałem właśnie na tt i odpisywałem fanom. Gdy wyszła już z łazienki, wszedłem ja. Wziąłem prysznic w nadziei, że oczyści on moją głowę od natłoku myśli. Niestety, nie zadziałało. Wyszedłem z kabiny i założyłem koszulkę i spodnie dresowe. Otworzyłem okno. Do pokoju wpadły strumienie mroźnego zimowego powietrza. Złapałem papierosy, które leżą na szafce nocnej. Zacząłem zaciągać się dymem.
-Zamknij to okno. Dziwne, że jeszcze nie ma tutaj pingwinów.-weszła powoli do pokoju trzymając w rękach kubek z kakaem. Posłusznie wstałem i zamknąłem okno. Włączyłem jeszcze grzejnik i położyłem się obok niej. Przytuliła się w mój tors na pół siedząco i popijała czekoladowy napój. Przytuliłem ją do siebie tak mocno, że czułem bicie jej serca. Wiem, że to serce bije dla mnie, a moje dla niej. Każde nasze rozstanie albo rozłąka jest nie do zniesienia, gdy nie ma jej przy mnie. Nie mógłbym teraz jej stracić już na zawsze....

____

Hmm....
Myślę, że się spisałam.
Siedzę sobie w domku i nie mogę wytrzymać z bólu brzucha, ale specjalnie dla was napisałam ten rozdział. Myślę, że nie wyszedł aż taki zły, jak się czuję.

To chyba tyle.
Jeżeli macie jakieś pytania do mnie to pytajcie. www.ask.fm/xnataliemalik

3 komentarze= NN w środę.

Natalie Malik.<3

sobota, 8 grudnia 2012

32.

#Półtora tygodnia później#
-Długo zamierzasz tutaj spać? Nie, żeby coś, ale wolałabym, żebyś nie psuła sobie kręgosłupa na tej sofie....-pozostawiłam to bez odpowiedzi. Wstałam spod koca, założyłam na nogi moje ocieplane skarpetki i usiadłam po turecku pijąc kakao, które postawiła blondynka na stoliku, siadając obok mnie.-Gadałaś z nim w ogóle? Jak wam się układa?
-Jakoś...
-Czyli?... Może tak, będzie łatwiej. Kiedy z nim ostatnio spędziłaś więcej niż trzy godziny?
-Na próbie, wczoraj.
-Gadaliście ze sobą??
-Tak.
-Ale osobiście? Bo sprawy służbowe się nie liczą.
-Perrie.... Proszę cię. Nie jestem goto...
-Nie wmawiaj mi, że nie jesteś gotowa. Od powrotu ze szpitala łamiesz tu sobie kręgi, a w nocy słyszę jak płaczesz. Wiem, że terapia u psychologa nie pomaga, bo to widać. Siedzisz w domu, wychodzisz, gdy musisz... Jako ktoś bliższy niż koleżanka mogę ci pomóc, jeżeli będziesz ze mną współpracować.-wytrzeszczyłam na nią oczy, pełna podziwu słowom, które wypadły z jej ust.
-Jesteś moją przyjaciółką?
-Jasne, inaczej wywaliłabym cię za drzwi po dwóch nockach.-przytuliła mnie. Moje serce znowu miało przyjaciółkę, z którą mogę gadać o wszystkim, na którą mogę liczyć, zwłaszcza, że moja 'była przyjaciółka' wyjechała do Paryża i nie odzywa się od prawie pół roku.-No to jak? Chcesz mojej pomocy??
-Dzięki, że jesteś... Ja pierdzielę. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że mogę się przyjaźnić z byłą Zayna i matką jego dziecka.
-Taaak. To trochę pojebane, ale cóż....
-No.
-To jakie plany na dzisiaj mała? Co prawda picie i kluby odpadają, przez koleżkę małego...
-Hahha... Muszę iść do pracy. Ale kończę o 16, więc możemy iść później na kręgle.
-Fajnie. Ja idę do studia, myślę, że zdążę.
-No to jesteśmy umówione.
-No, dobra ja lecę...
-A która jest?
-Już wpół do dwunastej.
-Ja pierdzielę...
-Hahhaha... Paa.-krzyknęła, a po chwili trzasnęły drzwi wejściowe. Wbiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Mokre włosy spięłam w luźnego, wysokiego koka. W samym ręczniku pobiegłam do jej garderoby, gdzie była moja walizka. Pierwszy raz od około tygodnia wybrałam zestaw myśląc, czy spodoba się jemu... Oczy podkreśliłam kreską, a rzęsy maskarą. Zarzuciłam na siebie mój płaszczyk, obabuliłam się szalem, nałożyłam czarne Ray-bany, które dał mi na jednej z pierwszych randek. Wsiadłam do autobusu. Wysiadłam około pół kilometra przed halą, na której odbywają się próby. Gdy tak szłam rozmyślałam nad tym wszystkim co mi się przytrafiło... Bo szczerze mówiąc powinnam chyba zrezygnować z takiego życia. Jednak ja jestem na tyle głupia, że cały czas daję się wciągnąć w zakręty na mojej drodze. Zawsze tak miałam. Zamiast wybrać to co pewne, proste i szybkie wołałam ryzyko, zakręty, problemy. Teraz muszę mieć żal jedynie sama do siebie.
-Przepustkę.!-zadzwonił mi głos ochroniarza, który nachylał się nade mną.
-Proszę. Jestem menagerką zespołu, więc proszę się inaczej zwracać.-pokiwałam jemu przed oczyma przepustką i weszłam do środka.
-Siema Lola.!!-zostałam otoczona ze wszystkich stron. Dajcie mi żyć.!-krzyczałam w myślach.
-Jak próby?-zaczęłam ściągać płaszcz. Wyjęłam tablet z torebki i od razu zaczął się 'mój' dzień.
-Dobrze.
-No to świetnie. Po jutrze macie występ w "Today Show". Macie propozycje piosenki, którą zaśpiewacie?
-Kiss Me..!-wykrzyczeli wszyscy razem.
-Ok. Do roboty.!
-Możemy pogadać?-naszedł mnie niski, ochrypły głos.
-Taa jasne. Słuchaj, ja chciałam...
-Przepraszam.-powiedzieliśmy to w tej samej chwili.
-Nie masz za co, to mnie przerosła sytuacja, ale pracuję nad sobą.
-Wrócisz?-złapał moją dłoń i zaczął kręcić obrączką na moim palcu.
-Kocham cię.
-Ja ciebie mocniej...-przysunął się i pocałował mnie namiętnie, tak jak przy ołtarzu.
-Zakochańce! Co dzisiaj robimy?-jak zwykle przeszkodził nam Lou.
-Co porabiasz po południu?-zapytał mnie patrząc na mnie tymi dwoma brązowymi tęczówkami, dzięki którym moje ciało nie bało się niczego.
-Idę na kręgle.
-Z kim?
-Z wami.!-zaśmiałam się, a pozostała czwórka zaczęła śmiesznie tańczyć.
-A tak naprawdę?-objął mnie w pasie od tyłu. Czułam jego oddech na mojej szyi oraz lekki zarost, który dodawał mu męskości.
-Co naprawdę?
-Z kim się tam wybierasz?
-Miałam iść z Perrie, ale nie będzie jej przeszkadzało wasze towarzystwo.
-Czemu się z nią przyjaźnisz?
-Bo ją lubię. Jest miła i potrzebuje wsparcia. Jest sama, jej rodzina się od niej odwróciła, do tego jest w ciąży. Potrzebuje bliskich.-poczułam wibracje mojego i'Phona w kieszeni.-Przepraszam na moment.
-Powiedziałam Maxowi.
-I co on na to?
-Powiedział, że mnie kocha i tak szybko nie da mi spokoju.
-To chyba fajnie, co nie?
-No. To o 16 na kręgielni?
-Tak, zaprosiłam chłopaków, chyba, że nie chcesz z nimi przebywać.
-Nie, ja wezmę Maxa.
-No to się cieszę.
-Ale słyszę, że ty też jesteś zadowolona. Pogodziliście się?
-Musisz mnie tak dobrze znać?
-To do zobaczenia.
-Bye...-schowałam telefon i wróciłam do 'matołków'.
-Jeżeli zasłużycie, to postawie wam wszystkim desery lodowe po pracy.!
-Chłopacy bierzemy się do roboty.


_
Rozdział jakiś taki...
Niezbyt mi się podoba.
Kolejna notka we wtorek, jak sądzę.

Jeżeli będą min. 3 komentarze notka będzie szybciej.

Natalie Malik.<3

wtorek, 4 grudnia 2012

31.

-Yyy... Zayn?-zwrócił głowę ku mojej.-Wody mi odeszły...
-Jak to? Przecież.. ale... no termin jest za dwa miesiące.
-Jedziemy do szpitala...
-Tylko, że ja już piłem, poczekaj. Przypilnuj jej.-zwrócił się do Perrie, która najwyraźniej była tak samo zdziwiona jak ja.
-Mocno boli przy porodzie?-zapytała mnie, gdy mulat odszedł od stolika.
-Zobaczysz jak sama będziesz to robić.
-Czyli tak...
-Loo... Perrie? Co ty tu do licha??-Lou wbiegł na korytarz , stanął przed blondynką jak wryty. Spojrzał na mnie, na nią, na test a na końcu na Zayna.-Dobra nie chcę wiedzieć.... Masz szczęście, że ja nic nie mogę jak na razie pić...-podnieśli mnie z mulatem i powoli szliśmy do wyjścia.
-Mogę was zawieźć. Samochód mam przed wejściem.-zaproponowała blondynka.
-Oszalałaś chyba....-odpowiedział jej Zayn.
-Niech zawiezie nas Perrie!-krzyknęłam schodząc ze schodów. Brunet i marchewa nie chcieli mi się sprzeciwiać, więc się zgodzili. Usiadłam z przodu, a chłopacy na tylnych siedzeniach.

#czterdzieści minut później#
-Już po wszystkim, teraz tylko odetniemy pępowinę i będzie dobrze....-powiadomił mnie Zayn i pocałował w czoło. Widziałam zdenerwowanie lekarza, nie udało mu się go ukryć mimo maseczki na twarzy.
-Co się dzieje?
-Dlaczego ona nie płacze??-dopytał mulat.
-Masz..-podał Macy lekarce obok, a ta zaczęła masaż serca naszej malutkiej córeczki...
-Zayn... ona.... ona chyba... nie żyje...-popadłam w taką rozpacz jakiej nie czułam nigdy, była ona wielokrotnie silniejsza niż po śmierci mamy. Nie wiem jak sama mam opisać ten widok.
Tak bardzo pragnęliśmy naszej Macy, a ona odeszła nim się urodziła.... To chyba najgorsza rzecz jakiej może doznać matka, a mianowicie utraty swojego dziecka.
Może i ktoś powiedział, że śmierć jest początkiem rajskiego życia, ale według mnie w tej sytuacji nie widzę nic pozytywnego. Może ja też powinnam odejść. Przynajmniej byłabym z Macy w niebie. Ale tym samym zawiodłabym i utraciła Zayna i Nathanka....

#jakiś czas później#
Gdy otworzyłam oczy sala była pusta. Leżałam w niej tylko ja. Leżałam patrząc w sufit i przyglądając się jemu z zaciekawieniem. W mojej łowie pojawiły się myśli, że Macy nie żyje. Ale nie umiałam sobie odpowiedzieć, czy to prawda, czy może kłamstwo??
Po chwili uchyliły się drzwi, a do pokoju weszła Perrie.
-Jak się czujesz?-zapytała, lecz  z jej oczu było widać, że niedawno płakała.
-To prawda, czy to był jedynie sen?-zrobiłam chwilę przerwy, zagryzłam wargi chcąc powstrzymać morze łez.-Ona nie żyje?-zapadła cisza, więc uznałam, że to prawda.
-Heyy, wszystko się jakoś ułoży. Musi. Zobaczysz...-podeszła i przytuliła mnie. Poczułam, że mogłabym nawiązać z nią przyjaźń. Nasza nienawiść wynikała jedynie z miłości do tego samego mężczyzny. Wiedziałam, że w głębi duszy na pewno jest inna niż się wydawała. Teraz musiałam spróbować chociaż przyjaznych stosunków z nią. Od teraz należała do rodziny.
-Dziękuję.
-Za co? Byłam dla ciebie okropna. Nie zależało mi nigdy na Zaynie, tylko na sławie, a ty go kochałaś. Nadal kochasz. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi.-spojrzała na pierścionek zaręczynowy i obrączkę.-Ja też mam kogoś, ale nie wiem, czy będzie chciał nadal ze mną być. No wiesz... Przez ciążę.
-Nie martw się. Jeżeli na prawdę ciebie kocha to zostanie.
-Oby. Znasz Maxa z The Wanted?
-Niestety...
-To on.
-Nie gadaj... Na prawdę? O mój boże.
-Lola...?
-Słucham.-oparłam głowę o poduszkę.
-Mam nadzieję, że będziesz przy mnie podczas ciąży i porodu...-zaczerpnęła powietrza.-Tak na prawdę to mam tylko ciebie.
-A rodzice? Rodzeństwo?
-Moi rodzice powiedzieli, że nie chcą widzieć tego dziecka bo jest nieślubne, a oni są katolikami.
-Możesz na mnie liczyć.-przytuliłam ją i wytarłam łez, która spływała jej po policzku.

_____

Macie NN. Niestety nie jest zbyt długi, ale myślę, że jest w nim wszystko co potrzebne.

Jeżeli będą min.3 komentarze rozdział 32 dodam już jutro....

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 3 grudnia 2012

30.


Odbierając życzenia zebraliśmy wiele bukietów kwiatów. Mimo, że z każdym gościem o czymś rozmawiałam, cały czas miałam u uszach słowa, które kierował do mnie przy ołtarzu. Pierwszy raz słyszałam, żeby powiedział coś tak o serca.
Usiedliśmy wszyscy na wyznaczonych miejscach. Po obiedzie w czwórkę obeszliśmy gości, dziękując im za przybycie. Nim się obejrzeliśmy zaczęła grać kapela, którą załatwiła nam mama Danielle.
-Na parkiet zapraszamy nasze młode pary.
Mulat poprosił mnie do tańca, goście zrobili wielkie koło wokół nas. Złapał mnie w talii, przysunął do siebie. Bez chwili zastanowienia położyłam głowę na jego ramieniu.
-To jest twój dzień.
-Poprawka. Nasz.-powiedziałam patrząc w jego hipnotyzujące tęczówki.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-przysunął twarz do mojej i pocałował mnie, a goście zaczęli klaskać.

Po około trzech godzinach impreza się rozkręciła. Ja z Dan zdążyłyśmy już zmienić obuwie, gdyż nasze nogi nie lubią długo nosić szpilek.
-Jako męskie druhny mamy dla Loli Malik i Danielle Payne mały prezent. Oto nasz najnowszy singiel.-Lou podał mikrofon do Zayna. Ten spojrzał na blondyna z gitarą. Po kilku pierwszych nutach zaczęli śpiewać "Little Things". Cały czas patrzyłam w jego oczy,przez które było widać całe jego uczucia, które wkłada do tej piosenki. Gdy Harry zakończył śpiewać, rozejrzałam się po sali i jak się okazało, nie tylko ja się popłakałam, ale większość osób na sali.
Podbiegłam do Zayna i uściskałam go najmocniej jak umiałam.
-Podobało się?
-Bardzo...-przyssałam się do jego ust, jakbym miała je zaraz stracić.
-Hm... A jakiś prezent dostanę?-poruszał zabawnie brwiami.

#kilka godzin później#
-Idę się położyć. Jestem zmęczona.-powiadomiłam Danielle i pożegnałam się ze wszystkimi.
-Musisz?
-Tak. I tak długo wytrzymałam.
-No dobrze. Przyjdę za chwilę.-pocałował mnie, a ja bez trudu odwzajemniłam.
Idąc przez hol do korytarza z pokojami zauważyłam pewną blondynkę, która namolnie chciała się dostać do środka.
-Przepraszam... Pani Malik.-zawołała mnie kelnerka, a blondynka zaczęła poprawiać włosy i kurtkę.-Ta pani, twierdzi, że jest państwa przyjaciółką i chciała się z państwem skontaktować.
-Znam ją. Proszę nas zostawić same. Gdybyś mogła, zawołaj Zayna, dobrze? Powiedz, że to pilne.
-Oczywiście.-zniknęła za drzwiami do sali weselnej.
-W końcu. Dobrze, że tu jesteś musimy porozmawiać.
-Ja nie mam z tobą żadnych tematów do rozmów.
-Od dzisiaj będę częścią waszego wspólnego życia. Na zawsze.
-Hey, skarbie. Co się stał... Co ty tutaj robisz?-zatrzymał się koło mnie jak niemowa.
-Musimy porozmawiać i najlepiej nie tutaj.
-Akurat dzisiaj?-spojrzał na nią piorunującym wzrokiem.
-Niestety tak. Też nie mam ochoty patrzeć na was jako na młodą parę, no ale cóż... Może chodźmy usiąść...-wskazała na stolik obok rejestracji hotelu.
-No dobra, ale masz góra dwadzieścia minut...-powiadomił ją mulat.
Usiedliśmy we trójkę na krzesłach. Oparłam ręcę o stolik i na dłoniach podparłam brodę. Spojrzałam się na Perrie, a potem na Zayna. Z trudem umiał opanować swoje zdenerwowanie.
-No więc może powiesz, to co masz do powiedzenia i sobie stąd pójdziesz?
-W skrócie mój drogi będziesz znowu ojcem.-wyciągnęła zdjęcia USG i położyła przed nim .
Powiedziała to, a ja poczułam jak moje wody właśnie odpłynęły.

___
Przepraszam za ten okres nie pisania....
W weekend odreagowywałam po testach i miałam imieninki...
No więc jak to mówią koledzy z blooga.
PARTY HARD...!


Dzięki za liczbę wejść...<3
Jeżeli będą minimalnie 3 komentarze dodam NN jeszcze szybciej niż zamierzam.