czwartek, 10 stycznia 2013

42.

-Co tak stoisz?-złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie łącząc nasze usta w jedność.
-A nic, tak sobie rozmyślałam jakiego to mam przystojnego męża.-uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-Ale ten twój mąż własnie skończył się pakować i idzie wziąć kąpiel.
-A więc twoja żona zacznie się pakować.
-Więc znikam.-jak powiedział, tak zrobił. Wyszedł z garderoby a po chwili usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.
Wyciągnęłam walizkę i otworzyłam ją. Obleciałam wzrokiem szafę, a moje oczy zatrzymały się na sukienkach. Z boku szafki zauważyłam wystający biały materiał. Odsunęłam pozostałe kreacje a moim oczom ukazała się suknia ślubna mojej mamy.
-Tak bardzo chciałabym, żebyś przy mnie była...-momentalnie ukazało się kilka łez. Wybrałam kilka sukienek i wrzuciłam je do torby. Po chwili otworzyłam szafeczkę z koszulkami, wyciągnęłam takie, które najbardziej lubię oraz te, które są nowe i jeszcze ich nie miałam. Potem przyszła kolej na spodnie. Powyciągałam kilkanaście par i poukładałam je w walizce. Usłyszałam dźwięk telefonu i lekko się przestraszyłam. Nagle doszło do mnie, że numer dzwoniącego to mój lekarz u którego nie byłam.
-Witam, wiem, że wyjeżdża pani już jutro jednak musimy zrobić badania.
-Oczywiście. Mogę jutro o 8 rano?
-Yyyy. Tak. Wie pani, gdzie jest mój gabinet.
-Dobrze, to do zobaczenia.
Może właśnie podejmuję poprawną decyzję? Może tak powinno być? Ja powinnam umrzeć i zostawić wszystkich, których kocham?? Niestety nigdy nie znajdę na takie pytania odpowiedzi... Boże, życie jest okrutne. Na zablokowanym ekranie i'Phona ukazał się zegar wskazując że jest już 22:30. Dokończyłam pakowanie.
-Idę na dół do salonu.
-Ok...
-Czekam.-zgarnęłam ubrania do spania i weszłam do łazienki. Ciuchy rzuciłam w kąt. Ściągnęłam koszulkę, potem spodnie, następnie pozbyłam się stanika i majtek. Stanęłam pod prysznicem, po chwili na moim ciele obijały się ciepłe krople wody. Zakręciłam strumień. Sięgnęłam ręką po żel, a w lustrze ujrzałam odbicie mojej twarzy. Miliony wspomnień powróciły...

-Chcesz tego?-zapytał swoim niskim drażliwym głosem.
-Tak.-Całował namiętnie po szyi, schodząc do piersi. W końcu wszedł w nią. Ona czuła ból, ale i zachwyt. To był ich pierwszy moment, gdy podzielili się swoimi uczuciami. Dla niego była to miłość, dla niej niekoniecznie...
-Kocham cię.-wydukał zmęczonym głosem przy jej uchu.
-Ja ciebie też Mitchel.-nagryzła jego ucho.

Dotknęłam moimi miękkimi opuszkami palców miejsca, gdzie kiedyś Mitch wytatuował mi jedno słowo "MINE". Zawsze myślał, że będziemy razem a ja go zostawiłam. Obiecywałam mu tysiące rzeczy, ale żadnej tak naprawdę nie spełniłam. Szybko spieniłam gąbkę, umyłam moje ciało i wyszłam spod prysznica. Skórę szybko wytarłam ręcznikiem, założyłam ciuchy. W sypialni zastałam tylko rozgrzebane łóżko. Zgasiłam światło w pomieszczeniu i zeszłam na parter. Zajrzałam do kuchni. Zgarnęłam batonika zbożowego i zeszłam do salonu, jednak tam również pusto. Spojrzałam w lewo, a Malik usnął na kanapie w naszym małym 'biurze'. Włączyłam sobie telewizor. Obejrzałam kreskówkę. Zayn w czasie bajki przebudził się i przyszedł do mnie. Wtuliłam się w niego, on okrył nas kocem i usnęliśmy.


-Czego?-zapytał rozdrażnionym głosem.-Ahh, to ty. Dobra dam ją.-odwrócił twarz ku mnie.-Dzień dobry słońce. Perrie.-podał telefon domowy.-To ja idę zrobić śniadanie.
-Dzięki.-posłałam mu szczery uśmiech i zabrałam się do rozmowy.-No więc słucham?
-Muszę cię wyciągnąć jeszcze przed wylotem na kawę.-powiedziała blondynka.
-O 8 mam wizytę u lekarza, możesz po mnie przyjechać i pojedziemy razem.
-Dobra, to zaraz wyjeżdżam.-zakończyła rozmowę. Zauważyłam na ściennym zegarze 7:25.
-To chyba jakiś żart.-wbiegłam szybko do sypialni, założyłam jakieś ubrania, odbyłam poranną toaletę i zaczęłam zbiegać po schodach. O mało co, a bym się wywaliła na samym ich końcu. Włosy związałam po drodze w kucyka. Zayn krzątał się po kuchni.
-Lecę.-oznajmiłam wsadzając sobie do buzi tosta i popijając go szybko kawą.
-Gdzie?
-Na badania do lekarza.
-Sama?
-Nie, Perrie jedzie ze mną. Później pójdziemy na szybką kawę i będę w domu przed jedenastą. Obiecuję.
-No dobrze. Trzymam za ciebie kciuki.
-Zayn... To nie jest śmieszne.-posłałam mu złą minkę i wybiegłam z torbą i kurtką w dłoni na dwór. W drodze do auta założyłam ją na siebie. Gdy tylko wsiadałam Pez ruszyła.

-Tak więc pani badania...
-Jest gorzej?-zapytałam bez satysfakcji stukając paznokciami w krzesło.
-Wcale, że nie. Nie wiem jak to pani powiedzieć, ale bardzo mi przykro.
-Co jest?-wtrąciła Perrie.-Może pan to po prostu powiedzieć?
-Pomyliliśmy się.
-Jak to?-naskoczyłam na lekarza.
-Niestety pańskie wyniki zostały podmienione. Jeżeli chce pani wnieść sprawę do sądu ma pani takie prawo, lecz zależy nam na tym aby ta sprawa nie wyszła poza mury szpitala.
-Ale jak to się stało?
-Jedna z pielęgniarek jest uzależniona od alkoholu, ale proszę się nie martwić. Została już wyrzucona ze szpitala i poszła na leczenie.
-Dobrze. Czy mam coś podpisać?
-Tak, tutaj są papiery.-podsunął mi cenzulę o zachowaniu milczenia. Przejrzałam umowę, a na końcu złożyłam mój czytelny podpis.


-Ten lekarz jest głupi. Nie wierzę, że tak po prostu zakończyłaś sprawę.-podsumował Louis, gdy jechaliśmy na lotnisko.
-Może mnie nie rozumiesz, ale chcę żyć chociaż w najmniejszym stopniu normalnie.
-Można spróbować.-dodał blondyn jedząc kolejną żelkę oraz dzieląc się nimi z Nathankiem.
-OMG.! Który z was pisał w necie o której mamy lot?-zapytał Liam widząc tłum fanów przed lotniskiem.
-Nikt.-powiedzieli wszyscy.
-Poczekajcie, mam numer do dyrektora lotniska.-wybrałam numer i już po krótkiej pogawędce zgodził się, abyśmy wjechali i weszli na lotnisko wejściem tylko dla pracowników.
Szliśmy przez tysiące białych oświetlonych korytarzy, aż w końcu znaleźliśmy się przy naszym samolocie. Tylko Natalie, Danielle i mała Silver przyjechali z nami na lotnisko. Dokładnie wiedzieliśmy, że będą fani, a poza tym lepiej jest się chyba żegnać w domu niż tutaj. Każdy z nas miał łzy w oczach. Chwilę przed startem samolotu Lou podzielił się z nami wiadomością o tym, że Nats zgodziła się zostać jego żoną. Patrzyliśmy przez okienka samolotu na oddalający się pas startowy oraz lotnisko w naszym domu.

Na lotnisku w Menchesterze również nie zabrakło fotoreporterów lub fanów. Przedarliśmy się przez ich tłum prosto do samochodów. W aucie włączyłam telefon. Okazało się, że dostałam kilka wiadomości i 11 nieodebranych połączeń od Pez.
-Hey, co się stało?-powiedziałam łagodnym głosem.
-Lola, to ja Natalie. Perrie .....-i znów zaczęła szlochać.

_____
Rozdział długi, bo to jest moi kochani ostatni rozdział na tymże blogu.
W weekend dodam epilog, a już dzisiaj dodałam NN na moim drugim blogu.

Wszystkich czytelników serdecznie zapraszam.
www.1d-help-me.blogspot.com

Natalie Malik.<3

3 komentarze:

  1. Kocham ten rozdział <3
    i ta pomyłka lekarza -,-
    jestem ciekawa co się stało Perrie...
    Zayn i Lola sa tacy słodcy *.*
    czekam na następny :D
    i przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego postu ale tak szybko dodałaś,że nie ogarnęłam ale przeczytałam :D

    + od jutra zacznę czytać twojego kolejnego bloga.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co stało cię Pez. Czekam na następny i zapraszam od mnie --> http://przyjazncharliebrown.blogspot.com/
    Liczę na komentarz i dodanie do osób obserwujących :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, powiedz, że zdecydowałaś się na pół na pół zakończenie, prawda?...
    Bo tak czytając końcówkę, to trudno powiedzieć, żeby miało być wesołe.
    Jedno mogę powiedzieć na pewno- kończysz bloga w wielkim stylu. I nie, żebym się cieszyła na koniec, bo to ponura myśl, ale jestem z Ciebie naprawdę dumna :D
    Normalnie napisałabym, że czekam na kolejny rozdział, ale na epilog tak trochę głupio czekać ;) Na drugim blogu skomentuję jutro, obiecuję xd
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń