-Yyy... Zayn?-zwrócił głowę ku mojej.-Wody mi odeszły...
-Jak to? Przecież.. ale... no termin jest za dwa miesiące.
-Jedziemy do szpitala...
-Tylko, że ja już piłem, poczekaj. Przypilnuj jej.-zwrócił się do Perrie, która najwyraźniej była tak samo zdziwiona jak ja.
-Mocno boli przy porodzie?-zapytała mnie, gdy mulat odszedł od stolika.
-Zobaczysz jak sama będziesz to robić.
-Czyli tak...
-Loo... Perrie? Co ty tu do licha??-Lou wbiegł na korytarz , stanął przed blondynką jak wryty. Spojrzał na mnie, na nią, na test a na końcu na Zayna.-Dobra nie chcę wiedzieć.... Masz szczęście, że ja nic nie mogę jak na razie pić...-podnieśli mnie z mulatem i powoli szliśmy do wyjścia.
-Mogę was zawieźć. Samochód mam przed wejściem.-zaproponowała blondynka.
-Oszalałaś chyba....-odpowiedział jej Zayn.
-Niech zawiezie nas Perrie!-krzyknęłam schodząc ze schodów. Brunet i marchewa nie chcieli mi się sprzeciwiać, więc się zgodzili. Usiadłam z przodu, a chłopacy na tylnych siedzeniach.
#czterdzieści minut później#
-Już po wszystkim, teraz tylko odetniemy pępowinę i będzie dobrze....-powiadomił mnie Zayn i pocałował w czoło. Widziałam zdenerwowanie lekarza, nie udało mu się go ukryć mimo maseczki na twarzy.
-Co się dzieje?
-Dlaczego ona nie płacze??-dopytał mulat.
-Masz..-podał Macy lekarce obok, a ta zaczęła masaż serca naszej malutkiej córeczki...
-Zayn... ona.... ona chyba... nie żyje...-popadłam w taką rozpacz jakiej nie czułam nigdy, była ona wielokrotnie silniejsza niż po śmierci mamy. Nie wiem jak sama mam opisać ten widok.
Tak bardzo pragnęliśmy naszej Macy, a ona odeszła nim się urodziła.... To chyba najgorsza rzecz jakiej może doznać matka, a mianowicie utraty swojego dziecka.
Może i ktoś powiedział, że śmierć jest początkiem rajskiego życia, ale według mnie w tej sytuacji nie widzę nic pozytywnego. Może ja też powinnam odejść. Przynajmniej byłabym z Macy w niebie. Ale tym samym zawiodłabym i utraciła Zayna i Nathanka....
#jakiś czas później#
Gdy otworzyłam oczy sala była pusta. Leżałam w niej tylko ja. Leżałam patrząc w sufit i przyglądając się jemu z zaciekawieniem. W mojej łowie pojawiły się myśli, że Macy nie żyje. Ale nie umiałam sobie odpowiedzieć, czy to prawda, czy może kłamstwo??
Po chwili uchyliły się drzwi, a do pokoju weszła Perrie.
-Jak się czujesz?-zapytała, lecz z jej oczu było widać, że niedawno płakała.
-To prawda, czy to był jedynie sen?-zrobiłam chwilę przerwy, zagryzłam wargi chcąc powstrzymać morze łez.-Ona nie żyje?-zapadła cisza, więc uznałam, że to prawda.
-Heyy, wszystko się jakoś ułoży. Musi. Zobaczysz...-podeszła i przytuliła mnie. Poczułam, że mogłabym nawiązać z nią przyjaźń. Nasza nienawiść wynikała jedynie z miłości do tego samego mężczyzny. Wiedziałam, że w głębi duszy na pewno jest inna niż się wydawała. Teraz musiałam spróbować chociaż przyjaznych stosunków z nią. Od teraz należała do rodziny.
-Dziękuję.
-Za co? Byłam dla ciebie okropna. Nie zależało mi nigdy na Zaynie, tylko na sławie, a ty go kochałaś. Nadal kochasz. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi.-spojrzała na pierścionek zaręczynowy i obrączkę.-Ja też mam kogoś, ale nie wiem, czy będzie chciał nadal ze mną być. No wiesz... Przez ciążę.
-Nie martw się. Jeżeli na prawdę ciebie kocha to zostanie.
-Oby. Znasz Maxa z The Wanted?
-Niestety...
-To on.
-Nie gadaj... Na prawdę? O mój boże.
-Lola...?
-Słucham.-oparłam głowę o poduszkę.
-Mam nadzieję, że będziesz przy mnie podczas ciąży i porodu...-zaczerpnęła powietrza.-Tak na prawdę to mam tylko ciebie.
-A rodzice? Rodzeństwo?
-Moi rodzice powiedzieli, że nie chcą widzieć tego dziecka bo jest nieślubne, a oni są katolikami.
-Możesz na mnie liczyć.-przytuliłam ją i wytarłam łez, która spływała jej po policzku.
_____
Macie NN. Niestety nie jest zbyt długi, ale myślę, że jest w nim wszystko co potrzebne.
Jeżeli będą min.3 komentarze rozdział 32 dodam już jutro....
Natalie Malik.<3
;o
OdpowiedzUsuńdziecko Loli i Zayn'a nie żyje ? Mam nadzieję, że dalej wszystko będzie ok
a rozdział fajny :D
czekam na kolejny :D
:*