środa, 12 grudnia 2012

34.

-Dzień dobry.-otworzył powoli oczy, gdy zobaczył mnie uśmiechnął się.
-Która to?
-Za piętnaście dziewiąta. Na dole zrobiłam już śniadanie. Ubieraj się i schodź.-już chciała wstać, ale ten debil przytulił mnie, do siebie. Obróciliśmy się, że on był nade mną. Nadal jego oczy były strasznie zaspane, ale pocałował mnie. Na mojej skórze poczułam chłodne powietrze, które wpływało, przez uchylone okno. Na moich plecach przewędrowała armia mrówek, a następnie udała się na ramiona.
-Mmmmm....-wstał z łóżka.-Takie powitania lepsze. Zaraz zejdę.-krzyknął wchodząc do łazienki.
Wstałam z łóżka, ogarnęłam bluzkę i włosy. Przejrzałam się w lustrze od garderoby. Dzisiaj założyłam na siebie dżinsową koszulę, jasno-niebieskie vansy i czarne rurki. Zeszłam na dół. W kuchni zrobiłam dwie kawy, dla mnie latte machiato, a dla niego zwykłą czarną. Po chwili poczułam wibracje mojego i'Phona.
-Siemka, jesteście jeszcze w domu?
-Tak, a o co chodzi?
-No bo dzwoniła do mnie mama Lux i musi gdzieś jechać coś załatwić i pytała się spytać, czy weźmiemy ją na arenę, ale ja już jestem na miejscu. Weźmiecie ją?-wydukał tak szybko, że trudno go było zrozumieć.
-Dobra, napisz jej adres i niech ją przywiezie.-rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
-Kto dzwonił?-objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Poczułam jego dwudniowy zarost.
-Louis. Chce, żebyśmy wzięli Lux, bo jej mama musi jechać coś załatwić.
-Mała będzie z nami?-zapytał wyraźnie uradowany.
-Tak. Masz i pij kawę, bo ostygnie i zjedź coś bo zaraz jedziemy.
-I znowu ta sama gadka.... Gdzie się podziewa moja żona?
-Jest teraz menegerem waszego zespołu, więc musi być odpowiedzialna.
-Mmmm...-zrobił śmieszną minkę smutnego psiaka i zaczął jeść bułki. Przyglądałam się jemu, aż zadzwonił dzwonek.
-Siemka Lola. Dzięki za pomoc, ratujecie mi życie.
-Jak zawsze do usług.
-Super. Stawiam wam lunch.
-Przestań, i tak nie mam nic lepszego do roboty.
-Teraz to się obraziłem. Siema Lou.-podszedł do niej mulat i pocałował w policzek na powitanie.
-Hey Zayn. Dobra, zostawiam wam małą i uciekam. Ahh.. Tutaj masz jej najważniejsze rzeczy.
-Cio tam... Znowu jesteś z wujkiem. Mhm...-wziął ją na ręce i zaczął kołędzić w okół własnej osi.
-Widzę, że ma dobrą opiekę. To do zobaczenia.-zamknęła drzwi i poszła do taksówki przed domem.
-Kampania, ubierać się i idziemy do auta.!-zadecydowałam poważnym głosem. Założyłam na siebie kurtkę, zarzuciłam czapkę, dopięłam kurteczkę młodej.
-Wyjdę już z garażu.-zabrał kluczyki i zniknął w przejściu do 'domku' naszej Stacy (tak nazwaliśmy naszego wspólnego Volkswagena). Wzięłam Lux za rączkę, zarzuciłam an ramię moją torbę i torbę młodej. Zamknęłam drzwi i zeszłam przed dom. Zayn właśnie wyjechał samochodem i zamykał garaż automatyczną bramą. Posadziłam małą w foteliku Nathana, obok niej położyłam torby. Zapięłam pasy i usiadłam z przodu. Mulat zaczął jechać do miejsca pracy. Włączyłam radio, a tam spiker zapowiadał właśnie 'Live while we're young'. Całą trójką zaczęliśmy 'śpiewać', o ile można to tak nazwać. Ściszyłam radio, gdy piosenka dobiegła końca.
-Idziemy gdzieś dzisiaj na kolację?
-Hmm... No dobra.
-Zrobię rezerwację na siódmą. Może być?
-Ok.
Po niecałych dziesięciu minutach drogi byliśmy już przed areną. Samochodem wjechaliśmy przez wjazd dla pracowników, bo z przodu czychało pełno fotoreporterów i fanek.
-Dzień dobry.-powitał mnie ochroniarz, na którego wczoraj się wydarłam.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam, a on otworzył przed nami drzwi.
Przeszliśmy dalej. Zostawiliśmy ubrania w garderobie pracowników.
-Co to było?
-Co?
-No ten ochroniarz...?
-Wczoraj się na niego wydarłam i mnie zapamiętał.
-Hahaha...-obrócił mnie ku sobie i pocałował namiętnie.-Jak ja cię Kocham.-zaśmiał się z tą uwodzicielską miną.
-Ja ciebie też.-pocałowałam delikatnie jego wargi, które za chwile oblizał.
-Do zobaczenia później.-pokiwał mi razem z Lux, a ja odeszłam do pomocnicy, która już mnie wołała.

#Południe#
-Co tam biczys?-zawołałam do chłopaków, którzy właśnie zajadali cheeseburgery.
-Jemy.-uradował się blondyn.
-Widzę. I mnie nie zaprosiliście na ten pyszny obiad.-usiadłam obok Liama, Zayna i Nialla.
-Masz, podzielę się z tobą.-podał mi farbowany burgera. Jak na niego to dziwne, bo po pierwsze nigdy nie dzieli się jedzeniem, a po drugie burger był jeszcze zapakowany.
-Dzięki.-ucałowałam go w policzek a Zayn zrobił smutną minkę.-Ty już na dzisiaj wyczerpałeś limit.
-No nie wiem.-wytarł chusteczką buzię, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.-Widzisz, jeszcze mam limit.
-To się nazywa bonus skarbie.-odpakowałam burgera i zaczęłam go jeść.
-Dobra, dobra. Dosyć tej słodyczy.!-sprzeciwił się Harold, który śmiesznie ścigał się po parkiecie sceny z małą Lux.
-Co wy odwalacie?-zapytał go Li.
-Nie widać?
-No właśnie nie.
-Bo nie rozumiesz mego IQ.
-Hahhaa.. Gdybyś je miał.!-zaśmiał się Liam. Wiedziałam, że przegiął bo Harry podbiegł do niego i wyciągnął łyżkę ze spodni.
-Głupek.!-Daddy zaczął uciekać, a ten go gonił. Po drodze Harry wpadł na 'zapas' jedzenia blondyna i cała trójka goniła się w okół sceny. Nie powiem, bo było na prawdę zabawnie. Ja, Zyan, Lou i Lux śmialiśmy się z nich do upadłego. Chwilę później przed oczyma przemknął mi Liam.
-Lola, pomóż.!-wykrzyczał i pobiegł dalej.
-Ey. Chłopaki.!-wydarłam się na nich.
-Liam przeproś Harrego, a Harry zamawia Niallowi pizzę w ramach przeprosin.-rozkazłam, a oni posłusznie wykonali moje zadania.
-Moja ty negocjatorko...-pocałował mnie mulat delikatnie w usta.
-Twoja negocjatorka idzie dopilnować prac nad jutrzejszym wywiadem. Kończymy dzisiaj o wpół do czwartej.
-Będę czekał w samochodzie.
-Ok.-poczęstowałam go pocałunkiem i odeszłam.
Idąc poczułam wibracje telefonu w tylnej kieszeni.
-Słucham?
-Witam, pani Lola Malik?
-Tak, o co chodzi?
-Nie zgłosiła się jeszcze pani na badania w sprawie guza.
-Nie mam teraz zbytnio czasu a za tydzień wyjeżdżam na pół roku w trasę.
-Chciałbym tylko przypomnieć, że najlepiej będzie jeżeli pani będzie walczyła z nowotworem, ponieważ na razie jest mały.
-Dobrze. Proszę mnie zapisać na jutro na siedemnastą na badania.
-Będę czekał. Do zobaczenia.
-Kto dzwonił?-spytał Louis, gdy weszłam do garderoby. Właśnie przymierzał strój na jutrzejszy wywiad.
-Nikt ważny.
-Lola...?-przyszpilił mnie wzrokiem.-Co się dzieje? Chodzi o guza?
-Co... ale... yyym.... Skąd o nim wiesz?
-Czyli to prawda?
-Louis....
-No podsłuchałem twoją rozmowę.
-Nie mów nic nikomu. Proszę.
-Ale czemu nie mówisz prawdy.?
-To jest dla mnie trudne.
-Zayn wie?-nastała cisza.-Czyli nie. Jeżeli mu nie powiesz, ja to zrobię.
-Louis...
-Nie ma żadnego "Louis...". Tu chodzi o twoje zdrowie Lola. Jesteś dla mnie ważna, jesteś moją przyjaciółką, nie pozwolę, żebyś to sobie olewała.
-No dobrze.

___
Rozdział jakiś nudny mi wyszedł, ale cóż.

3 kom.=NN w piątek

Nie dłuży wam się ta historia?
Chcecie ją czytać?

+Razem z koleżanką założyłyśmy funpage Louisa na Facebooku.
Lajkujcie nas.
https://www.facebook.com/tomlinsonxlouis

Natalie Malik.<3

3 komentarze:

  1. Lux jest strasznie słodkim dzieckiem ;3
    a rozdział suuuper <3
    Zayn jest taki uroczy :D
    czekam na kolejny :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Luxxxx...!♥
    Rozdział cudowny :)
    czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ohhh i ahhh :D
    Lux jest słodka :D
    chcę takie dziecko, i znalazłam już partnera xddd
    rozdział jak zawsze wspaniały, wiem, że nie zawsze dodaję komentarze ale znasz moją opinię :)
    nie mogę się doczekać kolejnego :D

    Twój Murzyn.

    OdpowiedzUsuń