-Chyba pora wstawać, zważając na to, że jestem głodna.
-Ja idę wziąć prysznic, a ty się ubierz.
-Ok.-wstałam pośpiesznie z łóżka zakrywając piersi i dolną, intymną część ciała jego koszulką. Wbiegłam go garderoby. I jak zwykle normalne pytanie kobiety:"W co ja mam się ubrać?". Przeszperałam wszelkie zakątki szafy, aż ułożyłam idealny komplet. Włożyłam wybrane ubrania i wyszłam na boso do sypialni. Szpilki przełożyłam do ręki z torebką i szybko zeszłam na dół słysząc, że Zayn idzie właśnie do garderoby. Pobiegłam szybciutko do kuchni. Wyciągnęłam batonika zbożowego z szafki i zjadłam go szybko. Weszłam do łazienki na dole i przepłukałam usta wodą i włożyłam trzy drażetki gumy miętowej. Gdy wyszłam z toalety Zayn stał już przy komodzie i zakładał swoje ciemno-niebieskie Conversy. Do tego wybrał biały t-shirt, czarne rurki i granatową marynarkę, której rękawy lekko podciągnął do łokci. Nie zapinał jej, dzięki czemu wyglądał bardziej na luzie niż elegancko.
Założyłam szpilki i ruszyłam w jego stronę. Wzięłam płaszczyk z wieszaka i zarzuciłam na siebie.
-Gotowa?-podałam mu kluczyki, których szukał wzrokiem po komodzie.
-Mhm..-otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Od razu pożałowałam, że nie założyłam grubych rajstop, albo dłuższej sukienki. Wsiadłam szybko do samochodu i czekałam, aż mulat zamknie drzwi i zasiądzie za kierownicę. Wyszukałam stację radiową, gdzie poleciała piosenka 'Little Things'. Podgłosiłam ją lekko. Sięgnęłam po pas, zapięłam go. Nadal przysłuchiwałam się melodii i tekstowi z zamkniętymi oczyma. Otworzyłam je i przydusił mnie pocałunkiem.
-Właśnie za takie małe rzeczy cię kocham.
-Ja ciebie też.-uśmiechnęłam się i poklepałam kierownicę.-Jedźmy już.
-Dobrze.-włączył silnik i ruszyliśmy wzdłuż ciemnej ulicy, która prowadziła do centrum. Co dwa domy stały lampy. Nie były one dużym źródłem światła, ale zawsze coś. Gdy przejeżdżaliśmy kolo wielkiej willi, zauważyłam chłopaka z dziewczyną, którzy trzymają się za ręce, wymieniają pocałunkami. Minęliśmy ich, a w lusterku zauważyłam jak delikatnie rozłączają swoje dłonie z uścisku i dziewczyna znika za furtką.
Boże, dlaczego ja nie mam zwykłego życia. Normalnie teraz cieszyłabym się z ukończenia studiów, szukania pracy. Własnego mieszkania, być może chłopaka, ale na pewno nie planowałabym rodziny.... Widocznie tak musiało być.
-O czym tak myślisz?-wyrwał mnie jego niski głos z zamyśleń.
-Nie uważasz, że to jest niesprawiedliwe?
-Ale co?
-No bo tak szybko zostaliśmy rodzicami, wzięliśmy ślub. Normalnie powinniśmy cieszyć się z tego, że spędzamy razem czas, gadać o sprawach banalnych...
-Ja niczego nie żałuję. Cieszę się, że mam cię koło siebie.
-Ja też... Tylko....
-Widziałaś tą parę, tak?
-Musisz mnie tak znać.?-nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął. Usłyszałam dzwonek telefonu. Wyciągnęłam i'Phona i bez zastanowienia odebrałam.
-Siemka, co dzisiaj porabiasz?
-Właśnie jedziemy z Zaynem na kolację. A coś się stało?
-Nie. Po prostu zerwałam z Maxem i jestem smutna... Przydałaby mi się damska nocka.
-Ojj.. Tak mi przykro. Mogę po kolacji do ciebie przyjechać i zostać na noc, dobrze?
-Ok. Pójdę kupić coś do jedzenia i będę czekała w domu. Znasz adres.
-Dobra.-rozłączyłam się i już widziałam jego spojrzenie.
-Perrie?
-Tak.
-Czyli idziesz do niej na noc?
-Tak, zerwali z Maxem i chce posiedzieć i wgl.
-Mhm. Pamiętasz, że jutro mamy plany? Fajnie by było, gdybyś wpadła do nas na wywiad.
-Zayn, nie krzycz na mnie. Jest mi bliska tak jak ja jej. Po wyjeździe Anny nie miałam żadnej tak bliskiej mi przyjaciółki.
-Dobra, dobra.
-Nie złość się. Na pewno przyjadę, nie zamierzam zostawać tam na zawsze. O dziesiątej przyjedzie po was limuzyna i pojedziecie nią do studia, tam przebierzecie się w ciuchy, które przywiezie Lou do garderoby. Ja już tam będę od dziesiątej.
-Oby, bo inaczej...
-Co? hmm...?
-Nic. Dostaniesz całusa.
-To mogę zawsze.
Zajechaliśmy pod jedną z najlepszych restauracji w Londynie. W tej akurat jadaliśmy z zespołem bardzo często i nie musieliśmy robić rezerwacji z wyprzedzeniem. Weszliśmy do środka. Pozostawiliśmy nakrycia w szatni i weszliśmy na salę. Po prawej stronie stoi dyrektor sali z listą rezerwacji, a obok niego kelnerzy.
-Witam, pan Malik. Stół już gotowy. Zapraszam.-pokierował nas ręką przepuszczając mnie i idąc przed Zaynem.
-Szampan tak jak pan prosił jest schłodzony. Czy coś jeszcze podać?
-Nie. Proszę dać nam piętnaście minut.
-Oczywiście.-kelner odszedł. Usiadłam na kanapie, która była pół okrągła. Miejsca były dwa po przeciwnych stronach.
-Na co masz ochotę?-otworzył swoją kartę i 'leciał wzrokiem po daniach'.
-Może zamówisz za nas oboje?
-A jak tam dzisiejsze przygotowania do trasy? W piątek ruszamy do Menchester'u potem Liverpool....
-Tak. Wszystko gotowe.
-Wiedziałem, że sobie poradzisz na tym stanowisku.
-Tak, tylko zawaliłam ostatni rok studiów.
-Po co ci studia, skoro już pracujesz?
-Dla samej siebie... nieważne.
-Mogę prosić o zamówienie?-stanął obok stolika siwawy kelner, zapewne koło czterdziestki.
-Dwa razy przystawkę szefa kuchni, ja wezmę steka, a ty kochanie?
-To samo poproszę.
-A na deser?
-Upieczoną gruszkę?-skierował swoje oczy na mnie.
-Tak, dwa razy.
-Dobrze, przystawka będzie za niecałe piętnaście minut.
-Dziękujemy.-podałam kelnerowi Menu i spojrzałam na Zayna.
Reszta kolacji przebiegła dość dziwnie. Mało rozmawialiśmy, ale pod koniec chyba wybaczył mi tą nockę u Perrie. Zapłaciliśmy za posiłek i poszliśmy do szatani po ubrania. Młody pracownik podał nam okrycia.
-Zayn? Lola?-o nie... Tylko nie on.!
-Paul!!. Jak miło cię widzieć.-przywitałam się z nim, a zaraz po mnie Zayn.
-Co wy tu robicie?
-Właśnie wychodzimy z kolacji, a ty?
-Mam spotkanie z nowym zespołem.
-Och... Z kim teraz pracujesz?
-Z Union J. Kolejny boysband z X factora.
-Tak, słyszałam coś o nich.
-A u was co słychać?
-A dobrze. W piątek zaczynamy nową trasę koncertową.
-Właśnie coś mi Simon mówił, że nie macie żadnego supportu, może wybierzemy się z wami. Idę z nimi o tym porozmawiać. Miło było was znowu widzieć.- to brzmiało bardziej jak oznajmienie niż jak pytanie o koncerty z nami.
-Słyszałaś?
-Tak i Simon chyba sobie żartował....-zarzuciłam na siebie płaszczyk i skierowałam się w stronę wyjścia.
-Idę po auto.-poszedł na parking. Zostałam sama w przedsionku. Usiadłam na fotelu, który stał w kącie. Wykręciłam szybko numer mojego ojca.
-Cześć mała. Dawno się nie odzywałaś, co tam? Jak przygotowania?
-Dobrze. Powiesz mi dlaczego dzisiaj Paul powiedział mi, ze Unin J jedzie z nami w trasę jako support?
-No właśnie miałem do ciebie dzwonić w tej sprawie. Bo widzisz podpisaliśmy z nimi umowę i teraz muszą jakoś się wypromować.
-Ale nie kosztem mojej rodziny...
-Skarbie, po pierwsze to ja jestem twoją rodziną, a po drugie jeżeli nie będziecie chcieli ich wziąć odwołamy całą trasę i pożegnacie się z kontraktem.
-Żartujesz sobie prawda? Simon?
-Niestety... Tak kazał mi zrobić twój ojciec.
-On... To nie jest moja rodzina. Prawdziwa tak się nie zachowuje. Weźmiemy ich, ale zapomnijcie o dalszej współpracy.
-Lola, nie rób głupich rzeczy....-rozłączyłam się, spojrzałam w stronę sali jadalnej. Wkurzona bardziej niż o jakąś błahostkę ruszyłam. Nawet nie wiem jak tam dotarłam, ale stałam przed nimi. Stałam właśnie przed całym Union J. Paula nie było przy nich... Ufff. Z nim pogadam później.
-Hey mała. Autograf?-odezwał się jakiś brunet z fryzurą podobną do Louisa.
-Nie. MAŁY.! Jestem Lola Malik, menegerka One Direction. Miło mi was poznać chłopcy.
-Ta Malik??
-Żona Zayna?-pominęłam te lekkie uwagi.
-Od piątku jedziecie z nami jako support. Właśnie dostałam tą wiadomość. Pracujcie nad poziomem, jutro o szóstej rano mamy próbę generalną na arenie koncertowej. Jeżeli nie przyjdziecie pokazać co umiecie przepadnie wasza szansa.
-Będziemy.-odpowiedzieli chórem.
-Co jest?-wkroczył Paul.
-Nic, przekazuję dobre wieści. To do zobaczenia.-pokiwałam i wyszłam przed restaurację.
Zauważyłam naszego Volkswagena wsiadłam do niego szybko i ruszyliśmy....
___
No więc macie rozdział...
Mam 'szlaban' więc będę trochę wolniej dodawała notki.
Słabo wam idzie z komentowaniem.
Jeżeli będzie 5 komentarzy NN dodam po świętach.
Jeżeli nie, to dopiero w nowym roku.
To chyba tyle....
Natalie Malik.<3
Rozumiem, że przydałoby się więcej komentarzy, ale żeby aż 5...? :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, a reakcja chłopaków z Union J na to, kto z nimi gada... Wow :D
Tak swoją drogą, to słyszałam o nich, ale jeszcze ich nie słuchałam i właśnie skłoniłaś mnie do tego, żeby to zrobić ;)
W każdym razie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam <3
ogólnie to rozdział cuudowny, zresztą jak każdy :D
OdpowiedzUsuńale to całe Union J mnie wkurzyło no i Paul też -,-
mam nadzieję, że nie będą sprawiali problemu.
czekam jak zawsze na następny i mam nadzieję, że szybko uzyskasz 5 kom :)
:*
Zaczęłam czytać Twój blog dopiero od niedawna, a już tak się wciągłam, że z niecierpliwością czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog: http://onedirection-sotries.blogspot.com/ dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że się spodoba :)
Nominowałam cię do Liebster Award !
OdpowiedzUsuńPytania na moim blogu:P