poniedziałek, 19 listopada 2012

25.

-Siemka mała...!-wpadł do pokoju Zayn, Louis, Natalie i Danielle.
-Hey.-odpowiedziałam niechętnie i wróciłam do pakowania moich leków, które niestety muszę brać. Poczułam jak w moim żołądku flaki wywracają się na drugą stronę. Od jakiś trzech dni kompletnie nic nie jadłam, tylko piłam wodę. Mulat podszedł do mnie i pocałował z policzek.
-Możemy jechać?-spytała brunetka cały czas gapiąc się na telefon.
-Tak, jasne. Mam ochotę na święta....-postarałam się udawać entuzjazm i chyba udało mi się ich przekonać.

#5 dni później#
W końcu w domu... Jak dobrze. Na szczęście powróciła mi pamięć z tamtejszego miesiąca. Ja i Zayn oddaliliśmy się od siebie. Nie jest już tak jak było, ale chcemy to naprawić i to jest najważniejsze.
-A więc, powiedzcie mi co jest waszym problemem?-zadała pytanie nasza pani psycholog. Postanowiliśmy iść do niej, bo sami zapewne sobie z tym nie pomożemy... On nie ma do mnie zaufania, a ja się go lęka po tym jak mnie popchnął.
Opowiedziałam naszej lekarce a ona postanowiła abyśmy poszli na jogę dla par. Wiem, to jest pojebane i mi nie podoba się to tak samo jak jemu, ale według jej opinii to nam pomoże. Jeżeli przychodzi w życiu taki moment, że chcesz zrobić wszystko dla dobra naszego i ukochanej osoby zrobimy nawet najgłupszą rzecz na świecie. Powiedziałam dosadnie Louisowi, że wolę go jako przyjaciela na całe życie niż jako ukochanego.
-Ona jest chyba walnięta.-skomentował to mulat, gdy już wracaliśmy do domu.
-A mnie się podoba, spędzimy więcej czasu razem i ....
-I?
-I zależy mi na nas, na tobie, więc zrobię każdą głupotę, którą ona nam poleca.
-Kocham cię, wiesz??
-Ja ciebie też.-złapał moją dłoń.
-Co robimy wieczorem?
-Nie wiem, co ty na to, gdybyśmy zaprosili wszystkich i pobawili się jak male dzieci?
-To nie jest wcale taki głupi pomysł.
-No i trzeba obgadać z nimi plany na sylwestra.
-My już wszystko obgadaliśmy. Jedziemy do Bradford, będzie tam impreza Justina Biebera i mamy zaproszenia, a przenocujemy u moich rodziców.
-Jak wy....??
-Normalnie.
-A Louis.?
-Jedzie. Wiesz, postanowiłem, że nie będę się z nim kłócił. Rozumiem dlaczego się w tobie zakochał.
-Bo jesteś niesamowita.-dodał po jakimś czasie.
-Ty też.
-Dobrze, że rozumiesz jak bardzo jest dla mnie ważny... Jest moim przyjacielem na zawsze.
-A jak wy się ogólnie poznaliście?
-Bo miałam przyszywaną ciocię w Doncoaster i tam się właśnie poznaliśmy, gdy byłam na wakacjach. Miałam zaledwie 14 lat, ale od razu się polubiliśmy i odwiedzaliśmy się bardzo często.
-Czyli znacie się już jakieś... jakieś 6 lat.
-No.
-Ja nie mam takich przyjaciół.
-Masz mnie.-spojrzałam na niego słodko, a po chwili byliśmy już na podjeździe naszego domu.
W salonie na kanapie siedział Lou z Natalie i Nathanem na kolanach bruneta.
-Jak było?-spytała blondynka.
-Mocno walnięta?
-Louis, ty jesteś walnięty.-schrzanił go mulat.
-Ja też.
-A więc powiedziałem Loli o sylwestrze.
-I jak mała?
-Dobrze, Natalie, mówili ci o planie?
-Tak, chciałabym jechać, ale nie mogę.
-Czemu?-spojrzeliśmy na nią wszyscy łącznie z jej partnerem.
-Bo jadę do Crewe.
-Do kogo?
-Przepraszam Louis, ale umówiłam się już na ten sylwester z przyjaciółką, która mieszka tam od kilku lat.
-Musisz?
-Obiecałam. Chciałabym być z wami, ale ona jest chora i nie wiem kiedy się z  nią zobaczę po raz kolejny.
-No dobrze...-posmutniał brunet.
-Wynagrodzę ci to.-pocałowała go w czubek nosa, a on zachichotał.
-Wyjeżdżamy już jutro po obiedzie.-dodał mulat. Lou objął blondynkę, a ja zabrałam Nathanka z kolan bruneta.
-Chciałabym z wami posiedzieć, ale idę ubrać małego i spakować jego ubranka.
-To my obejdziemy domy reszty i wrócę za chwilę.-usłyszałam głos Zayna, który wychodził na ogród, przez który możemy przejść do domów naszych przyjaciół.

Siedzę na górze i pakuję ubranka małego do jego niebieskiej walizeczki. Nathanka przebrałam i teraz śpi spokojnie w kojcu na dole. Poczułam wibracje mojego telefonu. Dostałam wiadomość od Max'a."Siemka, będziemy z zespołem u Justina. Do zobaczenia. xoxo Max."
Co on ode mnie? I w jakim celu pisze mi, że będą u Justina po jutrze na imprezie??
-Coś się stało?-spytał Zayn wchodząc do pokoju.
-Max napisał mi, że będzie z zespołem u Justina.
-Po co?
-Nie wiem. Jedynie co z nim gadałam, to w szpitalu po śmierci Nathana.
-Nie martw się. Dowiemy się wszystkiego jak tam pojedziemy.
Tym razem usłyszałam piosenkę 'Sumertime Sadness'.
-Kto to?
-Taylor.
-Gadajcie a ja idę pakować moje ubrania.
-Hejka.
-Siemka. Mówili ci o imprezie?
-Tak, właśnie pakuję małego.
-Super, co nie?
-Może być, ważnę, że będę z wami.
-Jedziemy na jakieś zakupy, bo ja nie mam żadnych fajnych sukienek na tą imprezę.
-No dobra, wjadę po ciebie tak za godzinkę. Okey?
-Dobra, będę czekać.
-A jedzie ktoś jeszcze?
-Zadzwonię do dziewczyn i ci napiszę.
-Dobra.-wyszłam od małego i poszłam do naszej garderoby.-Zayn, wychodzisz gdzieś dzisiaj?
-Nie, leci mecz i wpada do nas Lou z Harrym.
-To super, bo ja chcę jechać z Tay na zakupy.
-Kiedy?
-Za godzinkę.
-Dobra, to uszykuj tylko swoje ubrania, które weźmiesz a ja je spakuję.
-Jesteś kochany.-podeszłam do niego od tyłu. Klęczał i szukał koszulek w szufladzie, a ja go objęłam od tyłu i pocałowałam w szyję.
-Mmm...-zamruczał, na co wybuchłam śmiechem.
Uklęknęłam obok i zaczęłam wyciągać ubrania.
-Gdzie mam te białe koszulki, co ostatnio kupiłem w Polsce?
-Tutaj.-sięgnęłam ręką po bluzki, a razem z nimi wypadło małe, kwadratowe i czerwone pudełeczko.-Co to?
-No bo... Miałem ci to dać w sylwestra, ale dam ci to już teraz.
-C-c-co?
-Otwórz.-zrobiłam to co kazał.  W środku jest mały srebrny pierścionek z niebieskim kamieniem a w okół wysadzany mniejszymi brylancikami.
-Kochanie, ale piękny... Ale z jakiej to okazji?
-Chciałem dać ci go od tak. Zobaczyłem go w Polsce i od razu wiedziałem, że ci się spodoba.
-Jesteś niesamowity.-położyłam ręce na jego barki i obdarzyłam go namiętnym pocałunkiem.

Po około trzygodzinnych zakupach z Danielle, Taylor i Emily wróciłam z sukienką. Cieszę się z tego wypadu, ponieważ dziewczyny również znalazły sobie kreacje na sylwestra.

#Następny dzień#
-Jedziemy, reszta do nas dojedzie.-zadecydował mulat włączając silnik samochodu. Po jakiejś godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Na resztę, nie musieliśmy długo czekać, bo zajechali do nas mniej więcej w czterdzieści minut.
-Skarbie zaniesiesz to do jadalni?
-Jasne Trish.-wzięłam stos talerzy i sztućców i zaniosłam na stół. Zaczęłam wszystko układać, gdy skończyłam wróciłam do kuchni.
-Pomóc w czymś jeszcze?
-Nie, już wszystko gotowe. Mam szansę na krótką rozmowę z tobą dzisiaj?
-Jasne.
-To super, a teraz zawołaj wszystkich na kolację.
-A o czym chcesz pogadać.
-Jak to o czym... O waszym ślubie. Przecież to już za niecałe dwa tygodnie....

___
No to, tak.
1.Dziękuję wam za ponad 2,800 wejść.
2.Dziękuję za dotychczasowe komentarze.
3.Zawieszam na razie blooga 2, ponieważ chcę się teraz skupić na tym.
4.Kolejne to chyba dobra wiadomość, bo po wielu namowach mego murzyna postanowiłam przedłużyć tego blooga do około 50 rozdziałów, a następnie będę pisała tamten.
5.Jeżeli chcecie kolejne rozdziały komentujcie dodawane przeze mnie notki.
6.Możecie zadawać wszelkie pytania na www.ask.fm/xnataliemalik

To tyle...
Kolejna notka przewidywana na środę lub czwartek.

Natalie Malik.<3

1 komentarz:

  1. kocham cię <3
    i to opowiadanie też :D
    a rozdział genialny jak zawsze :)
    czekam na kolejny
    :*

    OdpowiedzUsuń