sobota, 8 grudnia 2012

32.

#Półtora tygodnia później#
-Długo zamierzasz tutaj spać? Nie, żeby coś, ale wolałabym, żebyś nie psuła sobie kręgosłupa na tej sofie....-pozostawiłam to bez odpowiedzi. Wstałam spod koca, założyłam na nogi moje ocieplane skarpetki i usiadłam po turecku pijąc kakao, które postawiła blondynka na stoliku, siadając obok mnie.-Gadałaś z nim w ogóle? Jak wam się układa?
-Jakoś...
-Czyli?... Może tak, będzie łatwiej. Kiedy z nim ostatnio spędziłaś więcej niż trzy godziny?
-Na próbie, wczoraj.
-Gadaliście ze sobą??
-Tak.
-Ale osobiście? Bo sprawy służbowe się nie liczą.
-Perrie.... Proszę cię. Nie jestem goto...
-Nie wmawiaj mi, że nie jesteś gotowa. Od powrotu ze szpitala łamiesz tu sobie kręgi, a w nocy słyszę jak płaczesz. Wiem, że terapia u psychologa nie pomaga, bo to widać. Siedzisz w domu, wychodzisz, gdy musisz... Jako ktoś bliższy niż koleżanka mogę ci pomóc, jeżeli będziesz ze mną współpracować.-wytrzeszczyłam na nią oczy, pełna podziwu słowom, które wypadły z jej ust.
-Jesteś moją przyjaciółką?
-Jasne, inaczej wywaliłabym cię za drzwi po dwóch nockach.-przytuliła mnie. Moje serce znowu miało przyjaciółkę, z którą mogę gadać o wszystkim, na którą mogę liczyć, zwłaszcza, że moja 'była przyjaciółka' wyjechała do Paryża i nie odzywa się od prawie pół roku.-No to jak? Chcesz mojej pomocy??
-Dzięki, że jesteś... Ja pierdzielę. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że mogę się przyjaźnić z byłą Zayna i matką jego dziecka.
-Taaak. To trochę pojebane, ale cóż....
-No.
-To jakie plany na dzisiaj mała? Co prawda picie i kluby odpadają, przez koleżkę małego...
-Hahha... Muszę iść do pracy. Ale kończę o 16, więc możemy iść później na kręgle.
-Fajnie. Ja idę do studia, myślę, że zdążę.
-No to jesteśmy umówione.
-No, dobra ja lecę...
-A która jest?
-Już wpół do dwunastej.
-Ja pierdzielę...
-Hahhaha... Paa.-krzyknęła, a po chwili trzasnęły drzwi wejściowe. Wbiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Mokre włosy spięłam w luźnego, wysokiego koka. W samym ręczniku pobiegłam do jej garderoby, gdzie była moja walizka. Pierwszy raz od około tygodnia wybrałam zestaw myśląc, czy spodoba się jemu... Oczy podkreśliłam kreską, a rzęsy maskarą. Zarzuciłam na siebie mój płaszczyk, obabuliłam się szalem, nałożyłam czarne Ray-bany, które dał mi na jednej z pierwszych randek. Wsiadłam do autobusu. Wysiadłam około pół kilometra przed halą, na której odbywają się próby. Gdy tak szłam rozmyślałam nad tym wszystkim co mi się przytrafiło... Bo szczerze mówiąc powinnam chyba zrezygnować z takiego życia. Jednak ja jestem na tyle głupia, że cały czas daję się wciągnąć w zakręty na mojej drodze. Zawsze tak miałam. Zamiast wybrać to co pewne, proste i szybkie wołałam ryzyko, zakręty, problemy. Teraz muszę mieć żal jedynie sama do siebie.
-Przepustkę.!-zadzwonił mi głos ochroniarza, który nachylał się nade mną.
-Proszę. Jestem menagerką zespołu, więc proszę się inaczej zwracać.-pokiwałam jemu przed oczyma przepustką i weszłam do środka.
-Siema Lola.!!-zostałam otoczona ze wszystkich stron. Dajcie mi żyć.!-krzyczałam w myślach.
-Jak próby?-zaczęłam ściągać płaszcz. Wyjęłam tablet z torebki i od razu zaczął się 'mój' dzień.
-Dobrze.
-No to świetnie. Po jutrze macie występ w "Today Show". Macie propozycje piosenki, którą zaśpiewacie?
-Kiss Me..!-wykrzyczeli wszyscy razem.
-Ok. Do roboty.!
-Możemy pogadać?-naszedł mnie niski, ochrypły głos.
-Taa jasne. Słuchaj, ja chciałam...
-Przepraszam.-powiedzieliśmy to w tej samej chwili.
-Nie masz za co, to mnie przerosła sytuacja, ale pracuję nad sobą.
-Wrócisz?-złapał moją dłoń i zaczął kręcić obrączką na moim palcu.
-Kocham cię.
-Ja ciebie mocniej...-przysunął się i pocałował mnie namiętnie, tak jak przy ołtarzu.
-Zakochańce! Co dzisiaj robimy?-jak zwykle przeszkodził nam Lou.
-Co porabiasz po południu?-zapytał mnie patrząc na mnie tymi dwoma brązowymi tęczówkami, dzięki którym moje ciało nie bało się niczego.
-Idę na kręgle.
-Z kim?
-Z wami.!-zaśmiałam się, a pozostała czwórka zaczęła śmiesznie tańczyć.
-A tak naprawdę?-objął mnie w pasie od tyłu. Czułam jego oddech na mojej szyi oraz lekki zarost, który dodawał mu męskości.
-Co naprawdę?
-Z kim się tam wybierasz?
-Miałam iść z Perrie, ale nie będzie jej przeszkadzało wasze towarzystwo.
-Czemu się z nią przyjaźnisz?
-Bo ją lubię. Jest miła i potrzebuje wsparcia. Jest sama, jej rodzina się od niej odwróciła, do tego jest w ciąży. Potrzebuje bliskich.-poczułam wibracje mojego i'Phona w kieszeni.-Przepraszam na moment.
-Powiedziałam Maxowi.
-I co on na to?
-Powiedział, że mnie kocha i tak szybko nie da mi spokoju.
-To chyba fajnie, co nie?
-No. To o 16 na kręgielni?
-Tak, zaprosiłam chłopaków, chyba, że nie chcesz z nimi przebywać.
-Nie, ja wezmę Maxa.
-No to się cieszę.
-Ale słyszę, że ty też jesteś zadowolona. Pogodziliście się?
-Musisz mnie tak dobrze znać?
-To do zobaczenia.
-Bye...-schowałam telefon i wróciłam do 'matołków'.
-Jeżeli zasłużycie, to postawie wam wszystkim desery lodowe po pracy.!
-Chłopacy bierzemy się do roboty.


_
Rozdział jakiś taki...
Niezbyt mi się podoba.
Kolejna notka we wtorek, jak sądzę.

Jeżeli będą min. 3 komentarze notka będzie szybciej.

Natalie Malik.<3

3 komentarze:

  1. oł jeeeeeeee :D
    wszystko wraca do normy :D
    jestem szczęśliwa :)
    i rozdział bomba.
    czekam na kolejny :D
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Yeah !! Wszystko w normie więc tak ma być tak dalej :P
    Gdybyś wiedziała co ty ze mną robisz jak dodajesz kolejny rozdział :D Szczerze się przez cały czas jak głupia i jestem z tego dumna, że czytam takie opowiadania.
    Rozdział CUDOWNY...!! ♥♥♥♥♥
    czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny cudowny cudowny . nie mowie tu tylko o tym rozdziale cale opowiadanie jest zeje...biste xdd czekam na kolejny i pozdrawiam
    Ola xdd

    OdpowiedzUsuń